wtorek, 26 lutego 2013

Sekret zycia;)

Wszystko jest jednym.
Byc tu i teraz.
Stala jest tylko zmiana.

JA to tylko zaimek.

piątek, 15 lutego 2013

Nauka Buddy


"Nie wierzcie w ani jedno słowo tylko dlatego, że wypowiedział je Budda, lecz sprawdzajcie rzeczy sami; bądźcie swoimi własnymi nauczycielami - przewodnikami".


Budda


wtorek, 5 lutego 2013

Paradoks oświecenia...

Urodziło się dziecko- normalne- dwie nóżki, dwie rączki i bezzębny uśmiech, niczego nie rozumiało, kierowało się instynktem, płakało z głodu, z powodu mokrej pieluszki i braku mamy... Nazwano je Ircia. Na początku to nic nie znaczyło, nawet jak to dziecko zaczęło mówić mówiło: Ircia zrobi, Ircia chce, jakby ta Ircia była obok...

Potem nastąpiło pierwsze oświecenie:
Jestem Ircią. To moje rączki, nóżki, jestem dziewczynką, lubię lody waniliowe i czytać książki. To ja , to inni ludzie a to świat, tylko że ja tu nie pasuję, jestem inna i nikt mnie nie zrozumie.
Uczucie że jest inna narastało z upływem czasu, przeczytanych książek i przeżytych doświadczeń.
Pojawiło się trudne pytanie:
Kim jestem i po co to wszystko?
Nastąpiły etapy poszukiwań i rzucania wszystkiego dla intensywnego życia.

Tak czy inaczej z biegiem czasu owa Ircia przestała się utożsamiać ze swoim ciałem ( można to nazwać drugim oświeceniem), z umysłem, z emocjami, myślami ( w sumie to kolejne "oświecenia") - uznała że musi być jakieś PRAWDZIWE JA, które jest ponad tym wszystkim, a potem śmiała się jak opętana z tego niedorzecznego pomysłu bo dotarło do niej że nie ma żadnego JA i że jej nie ma, było to przyjemne przeżycie- pełna jedność z wszystkim, czyste przeżywanie, spokój- ot taki bajer ;) Można to uznać za takie bardziej "oświecające oświecenie".

Tylko że pojawiła się nowa tożsamość która dla niepoznaki nazwała się NIE MA MNIE a na dodatek była dość upierdliwa i chciała się odnaleźć w nowej rzeczywistości... A nawet wiedzieć dlaczego i po co?!
Tym samym wydała się że istnieje...

Hmm- to jak w takim razie mam się pozbyć tego paskudnego JA, ego czy jak to kto woli nazywać, jeśli nawet NIE MA MNIE dalej jest...
STOP- ale kto chce się czegoś pozbywać? Niby kto czegoś szuka?
Następuje zabawny proces podczas którego jedno ja jest zastępowane kolejnym, "bardziej oświeconym" ja...
Kto uznał to za zabawne, kto to obserwuje? NIKT? jaki znów Nikt?
Kto twierdzi że to jakaś paranoja, bajzel do potęgi entej?
Jak to uporządkować? Że niby kto chce cokolwiek uporządkować...

Dowcip jest w tym że wszystko zawsze było ok, że nie ma czego szukać, czego rozumieć, nie ma dobrych i złych odpowiedzi bo ten kto wartościuje to tylko kolejne ja, czasem obserwowane już przez kolejne ja które samo tworzy wiedząc że nie jest prawdziwe.
Zostaje czysta obserwacja tego procesu bez jakichkolwiek nacisków, bez jakiegokolwiek wpływu.
Czasem któreś JA ubzdura sobie że JEST czystą obserwacją, przeżywaniem- ok, ale nie jest nią, jest kolejną zasłonką, może bardziej przezroczystą, bardziej elegancką i piękną ale tym samym trudniejszą do rozpoznania...

No dobrze, to co zostaje na etapie kiedy Ircia to tylko Imię, a Ja to tylko jeden z zaimków?


Jest ciało ( sterowane za pomocą myśli, emocji, choć też znacznie na nie wpływające)
Są emocje i uczucia ( teoretycznie można nad nimi panować za pomocą myśli)
Jest umysł pełny wspomnień, z świadomością, podświadomością itd, są myśli- ta ciągła paplanina, potok słów i obrazów , płatające różne figle i kreujące owe mistyczne ja, szukające prawdziwego ja, to tu samoistnie powstają idee, poglądy ,osądy, prywatne wojny... Nawet tak popaprane jak próba pozbycia się ja i szukanie oświecenia...
Tylko nigdzie dalej czy też głębiej nie ma "kapitana" trzymającego stery.

Nie ma jakiegoś "nadobserwatora", jest tylko obserwacja.
( Tak samo nie ma widzącego za pomocą oczu tego a tego człowieka jest tylko widzenie, zamiast słuchającego jest słyszenie itd...)

Wszelkie osądy, oceny itd powstają na poziomie myśli.
To myśli uznały że jest takie a takie ciało, takie a takie emocje, to one oceniają same siebie,
tak długo jak jest szukanie czegoś poza czy też ponad nadal to "ja" stara się trzymać stery i jak chce to niech się stara, jeśli komuś to przeszkadza to nadal tylko kolejna odsłona "ja", które po prostu się dzieje.

Jeśli nie siedzę w samolocie gdzie na oknie są zasłonki bo nie ma kto siedzieć, to zasłonki nie mają komu przeszkadzać...

Wystarczy "luźne skupienie" na czymkolwiek, bez oceniania, prób zrozumienia i innych gierek a to coś znika, staje się nieuchwytne; dopóki trwa walka to zamiast pełnego przeżywania tego czegoś jest tylko nieświadome przeżywanie walki owego ja z tym czymś, gdy nastąpi chociażby skupienie na "walce ja" to ta walka stanie się nieuchwytna a potem następuje skupienie na naturze tego czegoś i puff... znika ;)



Tylko nie bierz tego tekstu jako pewnik, bo niby kto może tak to ocenić? Każde staranie się zrozumieć np ten tekst będzie następną zabawką dla ja, kolejnym wyzwaniem, które może być obserwowane bez obserwatora.

Czy to co piszę ma cokolwiek wspólnego z prawdą? A niby kto to pisze i ma być jakiś autorytetem? Obserwuj...
Błąd, pomyłka, czy też prawda to tylko oceny wystawiane przez ja, które jest tylko iluzją, bądź też tylko zaimkiem







Wszystko jest jednym... i co dalej?




Lekkie zamieszanie robi fakt ekstremalnej zmiany miejsca pobytu, ale to praktycznie nie ma znaczenia.
Twarz w lustrze podobna, te same nawyki, umiejetnosci, nie przenosze gor ani nie latam bez pomocy maszyn,
ale rozpoznanie ze ja to tylko iluzja, wygodny w komunikacji zwrot to jakby zwrot o 360 stopni, niby nic to nie zmienia ale daje pelniejszy obraz otoczenia...
Roznica jest w sumie bardzo subtelna: nie ma oporu, walki, co nie oznacza biernosci i tworzenia ograniczen typu: mam wszystko gdzies bo mnie nie ma :lol:
 Bo niby kto ma miec to gdzies?
Zycie plynie swoim nurtem, nie ma sztucznych barier tworzonych przez JA, przezywanie jest pelniejsze, bo nie ma blokad budowanych z ocen i motania sie w poszukiwaniu czegos,
to roznica pomiedzy ogladaniem oceanu w tv a staniu na plazy w zasiegu fal...
Z tym ze tym ekranem oddzielajacym pelne przezycie od bardzo ograniczonego bylo ja, rozpoznanie jego natury, a raczej braku jakiejkolwiek natury pozwolilo na przejscie z kanapy na plaze... Slowami trudno wyrazic to uczucie , dosc blisko jest spokoj, bezpieczenstwo, choc to tez tylko slowa opisujace odczucia.
Co dalej?- prawdziwe zycie, takie realne... Palce stukaja po klawiszach,mysli plyna swobodnie, slonce zachodzi nad oceanem, auta jezdza po ulicy, ptak spiewa, jest odczuwanie fotela, narastajacego chlodu, podmuchow wiatru... jest wszystko poza jakims oddzielonym od reszty JA; mysli odnajduja wspomnienie bajki o syrence ktora zjednoczyla sie z oceanem, jest tylko przezywanie zycia, ktore jest takie jakie byc powinno, ani dobre ani zle, pelne i realne nawet bez polskich znakow :mrgreen:



http://bramaoswiecenia.pl