piątek, 23 lutego 2018

Kompas polityczny

http://www.newsweek.pl/polska/kompas-pogladow-politycznych-zrob-test-newsweek-pl,artykuly,356360,1.html



Tak to u mnie wychodzi według tego testu, osobiście uważam że jest za mało osi, ale to w końcu tylko kompas wysokości ani czasu nie pokaże tak że pełne określenie lokalizacji za jego pomocą
realne nie jest.

Uważam że powinno być więcej osi , np :
-stosunek do własności prywatnej (komunizm, - pełne prawa własności) (kolektywizm - indywidualizm)
-stosunek do państwa ( duża ingerencja - minimalna ingerencja)( biurokracja - ograniczenie biurokracji)
-stosunek do obyczajów ( konserwatyzm - wolność obyczajowa i jej zakres )
-stosunek do obowiązków i przywilejów socjalnych ( duży i bogaty socjal - praktyczny brak zasiłków socjalnych) (
-stosunek do kar ( nacisk na prewencję - pozytywny wpływ, promowanie właściwych postaw czy wysokie kary; kwestie resocjalizacji, kwestia kary śmierci)
-rozdział państwa i kościoła
-polityka zagraniczna ( kwestie migracyjne, globalizacja)
-polityka silnych władz centralnych czy decentralizacja
-itd

Lilium 6

 Pewnego dnia zauważyłam niezwykłego motyla, trudno go opisać, gdyż mienił się w kolorach tęczy będąc równocześnie pół przezroczysty. Jako że był to nowy element mojej dość monotonnej egzystencji poszłam za nim. Powolutku przefruwał z kwiatka na kwiatek, od jednego krzewu do drugiego, zarośla stawały się coraz bardziej gęste, a teren pagórkowaty. Wyglądało na to że jeszcze nie byłam w tej okolicy, choć wcześniej byłam pewna że znam już każdy krzaczek, każdą kępkę trawy w tej dziwacznej , choć pięknej krainie.
  W jednym z pagórków było coś na wzór jamy, jaskinią tego bym nie nazwała, ot spora, dość głęboka dziura w ziemi. Motyl gdzieś zniknął, a ja zauważyłam że we wnętrzu jamy coś się błyszczy.
Jako kobieta nie mogłam tego tak po prostu zostawić, szczególnie że wiedziałam że groźnych zwierząt tutaj nie ma i nie ma się czego bać.
 Weszłam do środka, jama okazała się dużo większa niż myślałam. To połyskujące to były dziwne lekko opalizujące kamyczki, które jakimś cudem świeciły swoim własnym blaskiem. Nie wiem czemu przez głowę mi przeleciało że to może być promieniotwórcze, aż się uśmiechnęłam z absurdalności takiego pomysłu, chociaż kto wie co to w sumie może być. Tak czy inaczej to nie rzeczywistość, czyli tak naprawdę nic złego mi się stać nie może nawet jakby to były kamyczki czegoś promieniotwórczego. Co najwyżej sama zacznę świecić...
Gdy patrzyłam na jamę z zewnątrz wydawało mi się że jest niewielka, w środku okazało się że korytarz skręca raz w jedną raz w drugą stronę. Przez te opalizujące kamyczki nie było ciemno. Tunel się rozszerzał i stawał coraz wyższy tak że mogłam już wygodnie iść wyprostowana.
Pierwsze rozwidlenie dróg... Hmmm... Miło się odkrywa nowe miejsca , ale pobłądzić jakoś nie mam ochoty. Może i w 'Krainie Jeziora' czułam się jak w więzieniu bez krat , to jednak wizja zabłądzenia w dziwacznych korytarzach była jeszcze mniej atrakcyjna tak na dłuższą metę.
 Odwróciłam się do tyłu aby zorientować się czy jeszcze widać światło z wylotu jamy, ale okazało się że nie a na dobitkę że z tyłu też jest rozgałęzienie i to w trzy strony... Byłam pewna że wcześniej go nie było...
No ,cóż .... rozsądniej spróbować wrócić na powierzchnię. Poszłam środkowym korytarzem, bo to wydawało mi się najbardziej logiczne, ale poczułam się jak Alicja w króliczej zaczarowanej norze... Trafiłam do sporego pomieszczenia w którym stał stół. Taki ogromny. Samo pomieszczenie też miało z 5metrów wysokości... Stół miał przezroczysty blat a na nim ogromne ciasteczka pachnące intensywnym charakterystycznym zapaszkiem ciach z ziółkiem , jakie piecze mój dobry znajomy...
Poczułam że dosłownie muszę je zjeść, tylko jak je dosięgnąć. Magia to magia: rozglądam się raz - nic, puste ściany, rozglądam się drugi raz - drabina:D Taka porządna aluminiowa drabina. No to przystawiam ją do stołu i wchodzę po ciacha. Siadam sobie na stole, obok mnie ciacha rozmiarów ogromnej pizzy. Dosłownie mówią:
-Zjedz mnie....
Niby mam jakieś opory, ale jak tu wygrać z gadającym konopnym wypiekiem???

czwartek, 22 lutego 2018

Nierzeczowa argumentacja 2 (argumenty emocjonalne: ad baculum, ad misericordiam, itd)

Argument emocjonalny argumentum ad passiones- argument odwołujący się do emocji słuchaczy, mający na celu wzbudzić w nich pewne uczucia (np.: żal, gniew, współczucie, itp.).
Argument taki jest logicznym błędem charakteryzującym się manipulowaniem emocjami odbiorcy w celu wygrania sporu, szczególnie w przypadku braku dowodów rzeczowych .
Nie od dziś wiadomo że człowiek jeśli da się ponieść emocjom traci w dość widoczny sposób zdolność racjonalnego osądu...


Przykłady argumentów emocjonalnych:
Omówiony w cz. 1   argumentum ad personam

Argumentum ad baculum (łac. „argument odwołujący się do kija”; "argument odwołujący się do pałki") – Jest to szczególny przypadek argumentum ad consequentiam , czyli "odwołania do konsekwencji", polega na grożeniu dyskutantowi przykrymi konsekwencjami nieprzyjęcia danej tezy, przy czym zabieg ten ma na celu nie przedstawienie jej logicznych następstw, lecz wywarcie presji na rozmówcy za pomocą emocji. W skrajnych wypadkach argument ten może dotyczyć groźby użycia przemocy ze strony samego dyskutanta.
Argument można przedstawić zarówno werbalnie, jak i niewerbalnie, np. można powiedzieć
-zamknij się, bo oberwiesz,
 ale można też w sposób niewerbalny, czyli bez użycia słów, a zamiast nich np. gestów przekazać rozmówcy, że spotkają go przykre konsekwencje jeśli będzie dobrze argumentować swoje zdanie podczas dyskusji, np. osobie przedstawiającej swoje zdanie przystawia się pistolet do skroni i w ten sposób zmusza do zmiany zdania.
 Przykłady:
- Pan kłamie! Podam pana do sądu!
 - Jak się nie będziesz w końcu dobrze uczył, dostaniesz lanie
-Jak się nie zaczniesz pilnie uczyć, dostaniesz szlaban na komputer
-Radzimy zaniechać demonstracji, gdyż jeśli demonstracja dojdzie do skutku istnieje możliwość użycia siły w celu rozproszenia nielegalnego zbiegowiska.
-Możesz pisać co chcesz, pamiętaj jednak, że nasza partia nie toleruje najmniejszych odstępstw od oficjalnej linii
 -Jeśli nie przyjedziesz w sobotę do pracy, to możesz zacząć szukać nowej
  • Generał: "Jeśli przyjmiemy kapitulację, wróg wykorzysta szansę na zabicie nas wszystkich".
  • Pułkownik: "Do tej pory traktowali jeńców w odpowiedni sposób".
  • Generał: "Tym razem nie będą, a ty lepiej uwierz mi, jeśli nie chcesz, żebyś zgnił w zbiorowym grobie." 
 Jeśli Piotr nie zaprzeczy , że zna Jezusa , zostanie aresztowany przez Rzymian. 
Piotr nie chce być aresztowany przez Rzymian. 
Dlatego Piotr zaprzecza poznaniu Jezusa.
Ten argument nie potwierdza ani nie dochodzi do wniosku, czy Piotr zna Jezusa ( Błędna konkluzja "Dlatego Piotr nie zna Jezusa").

Podobny do argumentum ad baculum jest argumentum ad metum lub argumentum in terrorem- argument do lęku, strachu, do terroru -w którym dana osoba próbuje stworzyć poparcie dla idei, próbując zwiększyć strach przed alternatywą.
Albo P, albo Q jest prawdą.
Q jest przerażające.
Dlatego P jest prawdą.
 
 Argumentum ad misericordiam (łac. „argument odwołujący się do litości, współczucia”) – pozamerytoryczny sposób argumentowania, w którym dyskutant porzuca właściwy spór, starając się  odwołać do naszych uczuć: współczucia, litości, empatii. W ten sposób chce osoba korzystająca z tego chwytu chce wywrzeć na nas presję do zmiany przekonań.
 -Panie profesorze, proszą o nie stawianie mi oceny niedostatecznej gdyż stracę stypendium i tym samym utracę szansę na dalszą naukę...
- Należy ponieść podatki i uzyskany przychód przeznaczyć na wsparcie najbiedniejszych rodzin, gdyż inaczej ich dzieci będą głodować...
-Pomyśl jak Ty byś się czuł w ich sytuacji, to jasne że musimy im pomóc.


 argumentum ad superboam - argument do pochlebstw, częściowo omówiony łącznie z argumentum ad personam, gdyż jest on pozytywną wariacją argumentu do osoby,np:

-Z pewnością człowiek tak inteligentny jak TY widzi, że ma do czynienia z genialną propozycją. (nie zaakceptowanie propozycji jest milczącym przyznaniem się do głupoty) 
-Czy jest tu jakiś silny człowiek, który mógłby to dla mnie nieść? (brak wykazania siły fizycznej implikuje słabość)


Nie jest to jednak logicznym błędem, gdy komplement jest szczery i bezpośrednio związany z argumentem. Przykład:  
-Jesteś oszałamiająco piękną dziewczyną - powinnaś zostać modelką.

 Apel do szyderstwa (zwany także apelem do kpiny ,argumentum ab absurdo ), jest nieformalnym błędem, który przedstawia argument przeciwnika jako absurdalny, śmieszny lub dowcipny, a zatem nie warty rozważenia.

 Apel do złości ( łac . Argumentum ad odium )  jest błędem, w którym ktoś próbuje zdobyć przychylność, wykorzystując istniejące odczucia goryczy lub złości w przeciwnej stronie. Jest to próba emocjonalnego wpływania na publiczność poprzez skojarzenie postaci nienawiści z opozycją wobec argumentu mówcy.







Jaki jest mój bóg?

Mój bóg nie jest bogiem pisanym z wielkiej litery.
Nie jest osobą,
 nie ma cech charakteru,
 jest konceptem, nadrzędną ideą.
Jest wszechobecnym niematerialnym obserwatorem , 
tożsamym z tym nieuchwytnym niepodlegającym obserwacji 'ja'.
Taki bóg- minimum
bóg- Super Umysł Obserwator
bóg -Dowcipniś 
Może być Latającym Potworem Spaghetti
Różowym Niewidzialnym Jednorożcem
boginią Chaosu 
Przydatną metaforą
Nie wymaga aby go czcić, ani tym bardziej do niego się modlić, zresztą po co ?
 Mój bóg nie interweniuje, on sobie po prostu jest.
 Jest i tyle
 bez jakichkolwiek cech, nie ma płci, koloru, kształtu, nie jest materialny, 
Może jest energią? Może prawem fizycznym? 
Jest lustrem rzeczywistości a rzeczywistość jest jego odbiciem. 
Oczywiście w sensie poetycko alegorycznym. 
Równie dobrze mogłoby go nie być.
 Jemu to bez różnicy. 
To czysta nieobserwowalna obserwacja.
 Doświadczanie, bycie, nieistniejące istnienie. 
Jest niesprzeczny mimo że istnieje nie istniejąc,
w końcu jest ideą, nie istnieje tak jak istnieje ściana czy krzesło, raczej tak jak wszystkie inne idee. Pod tym względem jest jak miłość, piękno, doskonałość, ale nie jest miłością, pięknem doskonałością
Jest wspólnym wykładnikiem dla bogów wszelakich, będąc jednocześnie tylko moim bogiem.
Czy w niego wierzę?
Być może. 
To piękne słowo.
Koncept.
Idea.
Poetycka metafora
Archetyp
Logos
Absolut
( i z wódką mi tu nie mylić!)
 
Mojego boga proszę z religiami nie mieszać, jest ponad to
Dzięki temu że go sobie umyśliłam nie mam potrzeby utożsamiać się z jakąkolwiek religią, 
teizmami,nawet z ateizmem
Mogą sobie z dumą powiedzieć- jestem Własnowiercą
choć deizm, panteizm, ateizm też może być
Jak jakiemuś ateiście nie pasuje ateistka z taką wizją boga to ok,
tak ujęty bóg jest całkiem prawdopodobny,
w końcu to prawo fizyczne ,które dało początek istnieniu
nazwane 3 literami
a o ile bardziej poetycko to brzmi....

Mój bóg nie jest ani lepszy, ani gorszy niż Twój, 
choć możesz sobie myśleć co chcesz
wierzyć w co chcesz
mi to nie przeszkadza- mojemu bogu tym bardziej;)
ja szanuję poglądy wszelakie
choć mi aktualnie taki bóg odpowiada

nie narzuca mi niczego
daje wolność
nie nagradza , nie karze
nie interesuje się niczym
szczególnie tym co robię w łóżku
tym co myślę... 
o czym marzę i czego pragnę...
Mój bóg  nie doświadcza, jest doświadczaniem
Blisko mu do tao, 
do idei brahmana
do umysłu Buddy
 
w końcu jest ideą
konceptem
metaforą
archetypem

środa, 21 lutego 2018

Nierzeczowa argumentacja 1 ( ad personam ; ad hominem)

 Pozamerytoryczne sposoby argumentowania :

Argumentum ad personam (łac. „argument wymierzony w osobę”) –  dyskutant porzuca właściwy spór i zaczyna opisywać faktyczne lub rzekome cechy swego przeciwnika.
 - Przecież on nie jest Polakiem, to logiczne że nie może wiedzieć co jest dobre dla Polaków. ( nie jest Polakiem, ale może być świetnym ekonomem, jego narodowość nie jest merytorycznym argumentem)
- Jakim cudem państwo mu wierzycie, przecież w czasach o których się wypowiada nie było go jeszcze na świecie. (Według oponenta jest za młody, ale przecież może być świetnie obeznany w danej dziedzinie o której mowa)
- Nikt rozsądnie myślący nie będzie wierzył temu debilowi , przecież on nawet studiów nie skończył! ( jest nieukiem, nie skończył studiów - fakt ten nie jest równoznaczny z faktem że jego argumenty są bezwartościowe)
 - Opowiada nam pan, na temat tego jak powinno być w naszym państwie, podczas gdy nie zdał pan nawet matury. ( podobnie jak przykład powyżej - odwołujemy się do poziomu wykształcenia rozmówcy, zamiast do samych argumentów)
- Twierdzisz, że palenie jest złe. A co może o tym wiedzieć ktoś, kto siedział w poprawczaku. ( stwierdzamy że osoba która odbywała karę w zakładzie poprawczym nie powinna się wypowiadać w kwestiach moralnych)
-Gdyby był bez skazy ,jego głos miałby znaczenie, niestety to były komunista. ( tak jakby fakt bycia kiedyś komunistą sprawiało że nagle argumenty tej osoby przestają mieć znaczenie...)

 Dodatkowo obrażanie przeciwnika ma na celu wyprowadzenie go z równowagi, tak by utrudnić mu adekwatne reagowanie na przedstawiane argument, trudno zachować spokój i podawać merytoryczne argumenty po tym gdy zostaliśmy zwyzywani od idiotów, debili, nieuków itd.

Czasem powołujemy się na pozytywne strony rozmówcy :
- Jesteś mądrą kobietą, dlatego wiesz, że powinnaś nie jeść  fast foodów (teoretycznie jedno nie ma nic do drugiego, ale jeśli rozmówca dalej będzie argumentował że fast foody nie są złe , niejako zgodzi się z tym że nie jest mądrą osobą)
 -Taki inteligentny człowiek wie, że jedynym wyjściem z tej sytuacji to posłuchanie rozsądnych argumentów i nie upieranie się przy swoim zdaniu.
- Uważasz że są sytuacje usprawiedliwiające kradzież, ale przecież jesteś praktykującym katolikiem, a w przykazaniach Bóg wyraźnie mówi - nie kradnij! ( dla osoby wierzącej może być to silny i sensowny argument, inni wierzący przysłuchujący się rozmowie także mogą to uznać za rzeczową argumentację, ale co ma wiara do istnienia pewnych specyficznych sytuacji?...)

Argumentum ad hominem (łac. „argument dostosowany do danego człowieka”) – na poparcie swojej tezy, dyskutant powołuje się na opinie uznane przez oponenta - których jednak sam w rzeczywistości nie uznaje. Zabieg ten ma pokazać, że w gruncie rzeczy oponent zgadza się z tezą przedstawioną przez dyskutanta, a jeżeli nadal upiera się przy swoim, to znaczy, że jest niekonsekwentny w swoich przekonaniach.
 - Rozmówca jest przeciwko zabijaniu zwierząt w rzeźniach, równocześnie będąc zwolennikiem kary śmierci. ( wykazujemy mu że nie jest konsekwentny w swoich poglądach, choć dyskusja o karaniu przestępców oraz o ubijaniu niewinnych zwierząt na mięso to dwa zupełnie inne tematy.
 - Proponujemy dzisiaj zamiast lekcji wycieczkę do lasu, przecież uważa pani że bezpośredni kontakt z naturą jest bardzo cenny.
-Gdyby był bez skazy ,jego głos miałby znaczenie, niestety to komunista. ( to że dana osoba ma poglądy komunistyczne nie oznacza że jego zdanie nie ma znaczenia )
 Traktuje się go jako synonim argumentum ad personam, choć zasadniczą różnicą jest to że argumentum ad hominem odnosi się do innych poglądów głoszonych przez daną osobę a nie do samych cech danej osoby

Podsumowując:
ad personam - odnosimy się do prawdziwych lub rzekomych cech rozmówcy.
ad hominem - odnosimy się do niepowiązanych bezpośrednio z tematem dyskusji poglądów głoszonych przez rozmówcę.

sobota, 17 lutego 2018

Czy bóg istnieje? - A jaki bóg?

Z pojęciem boga widzę jeden zasadniczy problem - mnogość zupełnie różnych poglądów na to czym on jest, jaki jest, jakie ma cechy, z czym jest powiązany...

 Osobiście choć aktualnie wobec Boga z Biblii ( rozumianego przez standardowy teizm naiwny) przyjmuję postawę ateistyczną ( i to silny ateizm), tyle wobec innych koncepcji wygląda to często zupełnie inaczej....

W najbliższym czasie będę tu gromadzić przeróżne stwierdzenia traktując je jako elementy burzy mózgów - celowo nie zamierzam podawać ani kto, ani kiedy, ani gdzie tak stwierdził, ani też czy się z danym atrybutem zgadzam czy nie; chodzi mi o zgromadzenie zestawu szerokiego wachlarza cech, tak aby w sytuacji dyskusji móc szybko i wygodnie ustalić o jakim bogu mówimy i uniknąć nieporozumień ( choć oczywiście samo znaczenie słów opisujących atrybuty w wielu przypadkach należy uściślić):


Bóg może być:
- Bogiem z Biblii ( łącznie z wizją z ST lub bez niej)
- Bogiem z Koranu
- bogiem pisanym przez wielkie B, czyli Bogiem wielkich religii monoteistycznych
-bogiem o konkretnym imieniu do którego są przypisane konkretne atrybuty
-bogiem z jakiegoś świętego pisma, mitologii, podania, legendy
-bogiem  do którego odnosi się konkretna religia/ wyznanie
-Latającym Potworem Spaghetti
-Różowym Niewidzialnym Jednorożcem
-wszechwiedzący
-wszechmogący
-wszechobecny
- wieczny
-niezmienny
-niepojęty
-samoistny
-niezależny
-nieskończony
-transcendentny- jego istnienie jest całkowicie poza stworzeniem
-suwerenny - jest ponad swoim stworzeniem
-święty
 -prawy, zawsze dobry i postępujący słusznie
-stanowczy
-władczy
-wymagający
-sprawiedliwy
-miłosierny
-współczujący
-cierpliwy
-mądry
-miłujący
-łaskawy
-gniewny
-zazdrosny
-prawdomówny
-szowinistyczny
-nietolerancyjny
-żywy
-martwy
-ani żywy ani martwy, będący poza tymi pojęciami
-będący poza wszelkim pojęciem
-wierny
-dotrzymujący obietnic
-łamiący obietnice
-inteligentny
-wszystkowiedzący
-nie przewidujący wszystkiego
-żałujący swoich czynów
-osobowy
-nieosobowy
-działający w tajemniczy sposób
-którego wyroki są niezbadane
-ingerujący w świat
-nieingerujący w świat
-będący tylko konceptem, ideą
-metaforą
-będący stworzycielem świata
-będący pra-przyczyną, początkiem wszystkiego
-Pierwsza Przyczyna
-Super-obserwator- Umysł
-coś czego jestem częścią
-JA jestem bogiem;)
-Bóg który ma syna Jezusa
-Bóg który sprawił że dziewica urodziła jego syna
-Bóg nakazujący zabijać ludzi pracujących w wyznaczony przez niego dzień święty
-Bóg mordujący niewinne stworzenia ponieważ ktoś inny go rozgniewał
-Pantokrator- wszechwładca i pan wszystkiego
-sędzia
-karzący za grzechy
-skazujący na piekło, niebo lub czyściec
-twierdzący że tylko on jest prawdziwym bogiem a reszta bogów to tylko wymysły
-twierdzący że tylko on jest prawdziwym bogiem a reszta bogów nie zasługuje na czczenie ich
- potrzebujący czczenia i wielbienia go
-mający potrzeby
- karzący wiecznym potępieniem za brak wiary w niego
- nagradzający za wiarę w niego ( i jego Pismo)
-nagradzający za dobre i moralne życie
- nagradzający za żal za grzechy plus wiara w niego
- który wygnał ludzi z raju za zjedzenie owocu
-który pozwolił szatanowi na kręcenie się koło drzewa z zakazanymi owocami
-który stworzył człowieka na podobieństwo swoje
-który stworzył Ewę z żebra Adama
-który wtrąca się w życie seksualne ludzi
-który uważa że seks bez ślubu to grzech
-który uważa że seks służy tylko do robienia dzieci
-który zakazuje antykoncepcji
-który nakazuje palić czarownice
-który nienawidzi homoseksualistów
-który nienawidzi wyznawców innych bogów
-niesprzeczny
-wszechatrakcyjny - dla każdego na jego miarę, dla każdego trochę inny
-będący Miłością
-będący Prawdą
-posiadający wielką moc
-posiadający wielką wiedzę
-kreatywny
-sensowny
-prawo fizyki ( najzwyklejsze /nadrzędne / metaprawo fizyczne)
-suma praw fizyki/natury rządząca wszechświatem
-coś odpowiedzianego za kreację wszechświata
-coś czemu brak absolutnego początku
-coś co jest bezprzyczynowe i nie ma początku
- tożsamy ze wszechświatem ( panteizm)
-będący częścią wszechświata
-będący poza wszechświatem
-inteligentny
-nie posiadający inteligencji
- osobowy
-nieosobowy
-przypadkowy
- chaotyczny
-zmienny
-stabilny
- może być najwyższą ideą jaką uznajemy
- sumą najwyższych idei
- może go wcale nie być lub być wszystkim...
- który po prostu jest
-istniejący
-nieistniejący-
-realny
-nierealny
-rzeczywisty
-nierzeczywisty
- z brodą lub bez ;)
-hipoteza wysuwana przez jego wyznawców
-zjawisko psychologiczno-społeczne
- pusta treściowo etykietka...
- literacka metafora
-symbol pozytywnych nad-idei 
-narzędzie myślowe, ułatwiające ludziom życie
-jest wszechmocną miłością
- jest świadomością, z której zbudowany jest cały świat
- jest pierwotną świadomością będącą przyczyną wszystkich innych świadomości, spoiwem łączącym te świadomości w sieć informatyczną, oraz gwarantem tego, że warto żyć wiecznie
- wszechmoc i miłość zdefiniowane poprzez doświadczenie
- 'Wszechmocną Miłość'. 'Miłość' oznacza: chcenie możliwie największego dobra dla każdego. 'Wszechmocna' oznacza: niczym nieskrępowana możliwość realizacji tego chcenia. A więc, jak widać, 'Bóg' jest w tym wypadku po prostu nazwą tego, co zapewnia realizację maksymalnego szczęścia. Tak rozumiany Bóg właściwie nie powinien być przez nikogo nieakceptowany - byłoby to co najmniej dziwne. 
- przewyższająca człowieka (nadludzka), nadnaturalna istota inteligentna, która celowo zaprojektowała i stworzyła Wszechświat oraz wszystko, co się nań składa, w tym również nas, ludzi
- jest symbolem praprzyczyny wszystkiego
- pojęcie, takie jak np. siła elektromotoryczna indukcji;)
-coś co nie jest obiektem ani materialnym ani wymyślonym
-jest przestrzenią do poznawania mojej tożsamości i działania w niej w sensie kreacji myśli, odczuć, wyobrażeń
- jest przestrzenią, systemem organizacji i podstawowych kryteriów do współistnienia istot, których jestestwo wyłoniło się z chaosu, w której to przestrzeni owe istoty osiągają coraz wyższe poziomy doskonałości.
- jest niewątpliwie Bytem,jest bardziej Bytem, niż jakikolwiek inny byt
- istotą Boga jest istnienie
- jest wszystkim, i czymś ponad to
-jest jedynym realnym bytem
-jest to Absolut, 
-przenika on cały wszechświat oraz wykracza poza niego, 
-podtrzymuje wszechświat ( nie że na rękach, jako istnienie wszechświata. 
- bezpostaciowy 
-jest jednocześnie daleko i blisko, 
-jest zarazem duży i mały. 
-Nie da się go zniszczyć, 
-nie ma wyższej rzeczywistości nad niego
-można go symbolicznie przedstawić pod dowolną postacią

czwartek, 15 lutego 2018

Popaprane rozkminy -Prawda...

Czym jest prawda?
Czy cokolwiek  jest prawdziwe? Możliwe, ważniejsze czy mam możliwość tą prawdę poznać...

Mam wrażenie że niczego nie mogę na 100% ani udowodnić, ani obalić, pewność nie istnieje.

Niby są jakieś prawdy obiektywne, ale i tak poznajemy je subiektywnie... Zawsze z użyciem swojego subiektywnego aparatu poznawczego ( zmysłów i mózgu)

Nawet jak wezmę się za sprawy z pozoru oczywiste - typu czy ja istnieję? czy świat istnieje? i zagłębię się w temat okazuje się że to wcale oczywiste nie jest.

Prosty przykład - Stwierdzam że wszystko czego doświadczam jest tylko moim snem, to ciało którego palcami to piszę także jest tylko wyśnione. Powodzenia aby ktoś udowodnił że to na pewno nie jest prawdą;) W drugą stronę - gdy ktoś rzuci takie stwierdzenie i uzna mnie za element swojego snu jest identyczna niemożliwość udowodnienia że tak nie jest...

Czyli wszystko jest niepewne, subiektywne, oparte na niestabilnych założeniach?

Poglądy każdy może mieć jakie mu się podoba, nie są prawdziwe ani fałszywe, są poglądami...

Ale zdrowy rozsądek podpowiada że niektóre są bardziej lub mniej sensowne od innych...

Wydaje mi się że chodzi o niesprzeczność.
Im więcej sprzeczności tym dane coś jest mniej prawdziwe, im mniej sprzeczności, a większa spójność tym coś jest prawdziwsze.

Kubek istnieje - ja to potwierdzam, każdy kto wejdzie do kuchni to potwierdza - nadal może to być zbiorowa halucynacja, ale prawdopodobieństwo prawdziwości istnienia kubka rośnie. Mogę użyć kubka do picia - punkt dla istnienia kubka. Kubek zamienił się w dzbanek - duży minus dla kubka, bo z definicji kubka jakoś nie wynika że może się w dzbanek zamieniać, no chyba że to magiczny kubek:D
Ale inne osoby nie dostrzegły magicznej zamiany kubka w dzbanek - prawdopodobieństwo że to ja mam halucynacje rośnie....

Pokręcone, prawda? ;)

wtorek, 13 lutego 2018

Lilium 5

Nie wiem ile czasu trwały potyczki z głosem, bawiącym się słowami które pomyślałam.
W końcu udało mi się na tyle mocno skoncentrować się na wyobrażonym widoku zachodu słońca nad jeziorem ,że głos wyparował a ja znalazłam się nad tym jeziorem.
Było cudowne, takie realne, szum wody, charakterystyczny zapach, miła temperatura...
Nikogo tam nie było. Tylko ja i to w znajomym mi ciele oraz przepiękny krajobraz.
Podeszłam do samiutkiego brzegu, wyjęłam z wody kawałek wodorostu...
Zupełnie jak prawdziwy, nie raz trzymałam w ręku taki wodorost, więc wiem że był jak należy, we wszystkich detalach. Lecz jakimś cudem wciąż miałam świadomość że to tylko wizja, halucynacja...

Testy rzeczywistości? Ćwicząc LD zapoznałam się z wieloma testami rzeczywistości, których wykonanie pozwalało się zorientować czy to sen czy rzeczywistość, więc do dzieła:
-spojrzenie na własne ręce -w snach (przynajmniej moich) gdy się popatrzy na własne dłonie coś jest z nimi nie tak, często trudno określić dokładnie co ale to się wie, tym razem wyglądają całkowicie zwyczajnie
-zegarka nie posiadam, książki też, ale mogę coś napisać na piasku - działa jak w normalnym rzeczywistym świecie...
Czyli tak właściwie jak poznać co jest 'normalną rzeczywistością' a co 'inną rzeczywistością' ?
Jak rozpoznać która jest która?
Ciekawe jak długo tu będę?
Słońce coraz bardziej chowało się za lasem po drugiej stronie jeziora.
Może się położę i zasnę? W ten sposób powinnam się znaleźć w innym miejscu, bo może to jezioro jest przepiękne, ale co ja właściwie mam tu robić? Popływać? Chętnie, ale robi się coraz chłodniej a jakoś ręcznika nie posiadam, a z ciuchów mam tylko jasne spodnie i błękitną koszulkę w które byłam ubrana pijąc 'herbatkę'...
Z jednej strony mam świadomość że to tylko bardzo realistyczna halucynacja, z drugiej poziom jej realności sprawia że praktycznie traktuję ją jak rzeczywistość.
Na razie spacerek, mam chęć rozejrzeć się po okolicy, może znajdzie się coś ciekawego, może kogoś spotkam, może trafię na jakieś niezwykłe budynki?

Ufff... jezioro zostało okrążone. Jest już noc, lecz ze względu na jasno świecący księżyc i zdumiewająco wyraziste gwiazdy udało mi się powrócić do punktu wyjścia.
Wnioski - zero budynków w zasięgu wzroku, a na małe wzniesienie weszłam, zero jakichkolwiek konkretnych ścieżek (takie nie do końca wyraźne i wąskie były- obstawiam że to trasy wędrówek jakiś zwierzaków),zero śmieci lub innych śladów działalności ludzi...

Czuję potworne zmęczenie, kładę się na miękkim piasku , po cichu liczę że jak zasnę to przeniosę się gdzieś indziej, że nastąpi dalszy, bardziej typowy dla psychodelicznych wizji ciąg zdarzeń.

Jest mi zimno, na skórze czuję wilgoć... Budzę się, nadal jestem na plaży, nie pamiętam aby cokolwiek mi się śniło, słońce jeszcze nie wstało, ale robi się jasno... Próbuję otrzepać się z piasku - wybranie plaży jako łózka, chyba jednak mądre nie było, bo zadanie jest utrudnione ze względu na rosę.
No cóż - niebo jest praktycznie bezchmurne, po ogólnej temperaturze i roślinności obstawiam że jest pełnia lata, więc będzie się robiło coraz cieplej. Na razie zrobię szybki spacer aby się rozgrzać( w tej rzeczywistości mam taką samą awersję do biegania jak w zwykłej, potem się umyję w jeziorze i zobaczę co dalej.

Sytuacja jest dziwnie normalna- jakkolwiek to brzmi, zazwyczaj wizje były pokręcone, pełne fraktali, innych wymiarów, niezwykłych stworzeń, a tu utkwiłam nad jakimś wymyślonym przeze mnie jeziorze... Nadal mam pełną świadomość że ten świat to tylko moja wizja, że pochodzę z innego, w którym w moim pokoju, na łóżku leży sobie moje prawdziwe ciało, a to co tu przeżywam to wynik biochemicznych reakcji zachodzących w moim mózgu pod wpływem dmt...
Nie zmienia to faktu że doświadczam tego świata tak samo jak doświadczałam tego który nazywam rzeczywistością.

Dociera do mnie jedna niekonsekwencja - ciuchy mam takie same jak te w które byłam ubrana w prawdziwej rzeczywistości, ale w tej mam buty, w których się przecież nie położyłam do łóżka.
Mam na nogach moje wytarte trampki, skarpetek brak. Do dłuższej wędrówki mało komfortowe, szczególnie że na konkretną ścieżkę nadal nie trafiłam...

Dotarłam na jakieś wzniesienie - przepiękny widok - z jednej strony jezioro, z drugiej coś ala porośnięta trawą i krzewami dolina, ale nadal nie dostrzegam jakichkolwiek śladów człowieka. W sumie trafiłam do świata mojego wymyślonego jeziorka, w założeniu miała być cisza i spokój, czyli brak ludzi...

Teraz, gdy po długich miesiącach od tamtej psychodelicznej wyprawy próbuję to spisać, trudno mi przypomnieć sobie szczegóły, ale spędziłam tam ponad rok, brzmi to absurdalnie ,ale robiłam sobie notatki ( jak w filmach - patyki i ostry kamień), na szczęście wciąż trwało lato, zawsze była piękna pogoda, nie padał deszcz, a mimo to roślinność nie wysychała. Z żywnością nie było większego problemu - rosło tam mnóstwo soczystych malin, jeżyn i jagód, znalazłam sporo drzew owocowych... Większy problem stanowiła topografia, bo w kółko wracałam do tego samego jeziora. Dosłownie - startując np z plaży na której zaczęła się moja przygoda z tym światem i starając się iść ciągle na wschód mijałam piękną dolinkę, potem klika wzniesień, następnie gęsty iglasty las który graniczył z zachodnią stroną jeziora. Dosłownie jakby to była taka mikro planeta, choć gdyby tak było grawitacja powinna być inna i powinnam bardziej widzieć że jestem na kuli a miałam takie samo jak na Ziemi wrażenie płaskości... Ale czy od halucynacji można wymagać logiki?

Problemem stało się to że coraz trudniej było mi wierzyć w to że to tylko halucynacja, że pochodzę z innego świata i to mimo że ciągle miałam wspomnienia o nim, czułam tęsknotę do mojej rodziny to ten nowy świat stał się moim światem. Samo nazewnictwo sprawiało problemy - realny, rzeczywisty świat był tylko wspomnieniem, a ten który mnie otaczał, dostarczał wrażeń zmysłowych, w którym musiałam szukać pokarmu, bo czułam głód, w którym kombinowałam prowizoryczny domek, bo czułam potrzebę posiadania schronienia mimo że tu nie padał deszcz ani nie spotkałam groźniejszych zwierząt od komarów, to ten otaczający mnie świat był halucynacją... Bolące zranienia i zadrapania były nieprawdziwe, problemy życia bez zdobyczy cywilizacji były nieprawdziwe, a odległy świat gdzie ciągle sobie leżałam i być może nie upłynęła ani godzina miał być tym realnym i prawdziwym.

Na szczęście pewnego dnia szukając czegoś do zjedzenia ujrzałam niezwykłego motyla nieznanego mi gatunku...




piątek, 9 lutego 2018

Lilium 4

Co jest prawdziwe?
Co jest prawdziwe?
Te pytania całkowicie zawładnęły moimi myślami... I czuję że na ten temat wiem coraz mniej...
Wiem ,że to czego aktualnie doświadczam to nie rzeczywistość, bo to wizje wywołane dmt, mam tego pełną świadomość, mimo to ich doświadczam, słyszę, widzę, mogę dotknąć, porozmawiać...
Czy to znaczy że moje doświadczenia są prawdziwe? Czy coś oderwanego od rzeczywistości może być prawdziwe? Czy też powinnam uznać że nie są prawdziwe, ale przecież tego właśnie doświadczam?
Zaczynam słyszeć echo własnych myśli... Nie, nie echo, raczej jakby jakiś głos i to nie mój mimo że w mojej głowie ...
Doświadczam
Do świat cza
do świata czarów...
czar...
czarny...
Czerń mnie otacza, taka kompletna i nie przenikniona.
Takiej jakiej w realnym życiu nie sposób doświadczyć.
Jest jakby gęsta.
Nie widzę dosłownie nic, doświadczam tylko gęstej czerni
Ile to trwa? Nie sposób określić, bo jak w takich warunkach określić upływ czasu?
 -Cza cza czasss sssss syczy wąż - głos kontynuuje swoje zabawy słowami.
 Może minuty a może godziny?
 -Go kogo? dziwny... - głos dalej swoje.
 Na podstawie tempa własnych myśli też nic nie ustalę bo ten głos ciągle mi utrudnia myślenie .
-Zamknij się!
-Się? się? siebie? ciebie? -pyta się natręt
-Kim lub czym jesteś?
-Jestem, jestem ,jestem...
Ja pierdolę!!!
-pi ? pi er kwadrat nie dolę - odpowiada głos
Czy tak się czuje schizofrenik? Tego nie wiem, ale obcy głos w głowie ,bawiący się słowami jest irytujący
-I 'ry' tu i 'rrry' tam - podśpiewuje sobie głos -irrrrytuję, truję,  tru tu tu, tu jem, jem, mniam...
Nie myśleć! - oto rozwiązanie, on opiera się na moich myślach...
-My? śledź, śledzie, jedzie....
-Nie myśleć!!!!
-Niiie? ni, ni... Nina? na czym???
-Zamknij się!!! Błagam!!!!
-Bałagan, bałagan - nabija się ze mnie głos

środa, 7 lutego 2018

Popaprane rozkminy - wolność

Wolność jak samo słowo wskazuje ma coś z wolą wspólnego, z faktem że wolę/ wybieram to a odrzucam tamto. Wolność to świadome dokonywanie wyborów. Kluczem jest słowo 'świadome', inaczej jest to zdanie się na ślepy los, na działanie według zakodowanych schematów.
Niewola to pozbawienie kogoś woli, odebranie mu opcji wyboru... Lub sprawienie że myśli że wyboru nie ma, że czuje przymus... Muszę jest czymś odwrotnym niż wolę, choć to kwestia subiektywna.

Dostrzegam pewien absurd:
Absolutna wolność , czyli absolutne zero ograniczeń, zero sygnałów przyciągania i odpychania, zero przywiązania, preferencji wynikających z tego czy owego... czyli co by to było?
Niby wszystko a w praktyce totalna nicość... taka wolność nie jest pełna, brakuje jej dopełnienia wynikającego z jej przeciwieństwa ( jak w znaku tao, o te kropki chodzi...)

 Brak ograniczeń= brak powodu aby jakikolwiek wybór dokonywać
Wszystko ograniczone, determinowane - brak wyboru z powodu totalnych ograniczeń

Czyli wolność leży pomiędzy, to sytuacja gdy możemy przyjmować różne postawy, dokonywać różnych wyborów, w granicach na jakie nam ograniczenia pozwalają.

Moim zdaniem aby zwiększyć zakres swojej wolności należy poznać ograniczenia, prawa rządzące wszechświatem, to jak z lataniem, niby konstrukcja naszego ciała uniemożliwia nam taką czynność, ale znajomość praw fizyki pozwoliła na obejście tego i za pomocą maszyn latać możemy.
Tak samo większość decyzji jakie podejmujemy to nie akt czystej wolnej woli, a działanie zgodne z zakodowanym schematem działań, choć poznanie i zrozumienie owych schematów może zmienić nieco sytuację. Tylko nie co, bo z drugiej strony im większa świadomość potencjalnych skutków tym bardziej właśnie ta wiedza sprawia że działamy tak a nie inaczej.

Z zasady na to jakiej sytuacji doświadczamy mamy wybór minimalny, sporo to zjawiska losowe, nieprzewidywalne, ale za to to jak ją odbieramy zależy już od nas, a raczej od tego jakie mechanizmy kierują naszym procesem oceniania, wobec tego czy możliwe jest że tak naprawdę aby osiągnąć wolność trzeba te procesy poznać i ukształtować ich działanie tak aby było adekwatne do tego jakie wyniki nam pasują, coś na wzór zmiany w oprogramowaniu. Wpływając na nasze filtry percepcji możemy sporo pozmieniać, ale na początek trzeba sobie uświadomić że one istnieją.

Rozpoznanie co jest prawdziwymi prawami działania wszechświata/naszego fragmentu wszechświata,prawami których nie usuniemy,ani ich nie zmodyfikujemy, sprawi dzięki ich znajomości, respektowaniu i korzystaniu z nich możemy zwiększyć efektywność naszych działać, skuteczność wyborów. Ważne jest też rozpoznanie co do takich praw się nie zalicza, co jest tylko iluzją, co jest tylko naszym oprogramowaniem, filtrem, co można w jakiś sposób usunąć lub przekształcić. Tylko jak zawsze brzmi to prosto, gorzej z wykonaniem...

poniedziałek, 5 lutego 2018

Szczęście według stoików i epikurejczyków

Na podstawie poglądów stoików:
  •  Żyć zgodnie z prawami natury i własnego rozumu.
  •  Mieć poczucie własnej wartości i nie dać sobie wmówić, że jest inaczej.
  • Szczęście innych jest także moim szczęściem. Jesteś innym mną, a ja innym tobą (dotyczy nie tylko ludzi, ale i wszelkich istot odczuwających) Cokolwiek czynisz innym czynisz sobie !
  • Być uczciwym, szczególnie względem siebie
  • Mieć dystans do losu., nie przejmować się tym czego nie możemy zmienić/na co nie mamy wpływu, zachować wewnętrzną równowagę wobec nieszczęśliwych i szczęśliwych zdarzeń; cieszyć się życiem nie zależnie od tego co przynosi
  • Zmieniać to co możemy zmienić, czyli przede wszystkim siebie, swoje działania, swoje postawy i strategie wobec życia
  • Posiadać mądrość by rozróżniać to co zmienić nie możemy, od tego co możemy,  to co dla nas i dal innych jest korzystne, od tego co szkodliwe
  • Mądrość to efekt zdobytej wiedzy, doświadczenia, działań
  • Działać i doceniać efekty własnych  i cudzych działań, gdy mimo starań nie wychodzi, doceniać starania i modyfikować działania tak aby przynosiły pożądany skutek
  • We wszystkim mieć umiar, nie popadać w skrajności, zachowywać równowagę
  • Poszukiwać prawdziwego dobra, przedkładać rozwijanie wartości duchowych/ uczuciowych ponad gromadzenie dóbr materialnych 

Na podstawie poglądów epikurejczyków:
  • Życie szczęśliwe to życie, w którym suma doznanych przyjemności jest większa niż suma cierpienia
  •  Zanim skorzysta się z jakiejś przyjemności należy rozważyć, czy suma ewentualnego cierpienia, które będzie związane z osiągnięciem tej przyjemności, nie będzie większa od niej samej.
  •  Absolutnie podstawową przyjemnością (i najbardziej cenną) jest czysta radość życia.Następne przyjemności nie generujące cierpienia to: współodczuwanie radości życia innych istot, podziwianie tworów natury, niezobowiązująca przyjaźń... - to według Epikura przyjemności bierne ,które nie wymagają posiadania potrzeb i są praktycznie zawsze dostępne
  •  Do czynności czynnych należy podchodzić z rozwagą i kalkulować bilans zysków i strat,wprowadzać dodatkowe wytyczne minimalizujące potencjalne cierpienie, np czytanie, dyskusje, jedzenie, seks, wysiłek fizyczny... Ten rodzaj przyjemności posiada dwa warunki: odczuwanie potrzeby zaspokojenia jakiejś zachcianki oraz posiadanie warunków umożliwiających jej zaspokojenie.
  • Cieszenie się drobnymi przyjemnościami dnia codziennego, unikanie nadmiernego wysiłku, jednak bez ignorowania własnych podstawowych potrzeb, regularne i skromne odżywianie się w miarę możliwości- rozwijanie własnego umysłu , aby osiągnąć trzeźwy osąd rzeczywistości oraz możność rozwinięcia w sobie cnoty rozpoznania i wytłumienia zbędnych potrzeb.
  •  

niedziela, 4 lutego 2018

Co jest?

Oto wnioski do jakich doszłam( w sumie to kolejny raz;) :
Jest tylko doświadczanie, odczuwanie, obserwacja.

Można je podzielić na dwa rodzaje :

A/ doświadczanie tego jak mózg zinterpretował (w sposób automatyczny i nieświadomy) :
1. informacje otrzymane z receptorów zmysłowych, czyli informacje o rzeczywistości, do której w pełni nie ma dostępu przez fakt że zmysły odbierają tylko drobne zakresy bodźców, a na wiele sygnałów płynących z otoczenia nie posiadamy receptorów, czyli mamy:
- wzrok - informacje o częstotliwości i natężeniu światła widzialnego
- słuch-  informacje o fali dźwiękowej w dostępnym dla nas zakresie
- węch - informacje o cząsteczkach chemicznych zawieszonych w wdychanym przez nas powietrzu
- smak - informacje o cząsteczkach chemicznych rozpuszczonych w ślinie
- dotyk - informacje o dotyku, nacisku, rozciąganiu, cieple, zimnie, itd
- równowaga - informacje o położeniu ciała
-mamy także receptory, informujące o bólu, pragnieniu, głodzie lub sytości, itd, itp

2. informacje z maszyn będących rozszerzeniami zmysłów, pozwalającymi za pomocą zmysłów czerpać informacje z niedostępnych bez urządzeń zakresów, pozwalającymi na precyzowanie doświadczeń, np  czujemy temperaturę, ale do dokładnego pomiaru używamy termometru, widzimy obiekty ale aby dostrzec małe używamy mikroskopu, do odległych lornetek i teleskopów, do tego specjalistyczne maszyny transformujące dane z niedostępnych dla nas źródeł na informacje jakie odbierają nasze zmysły.

3. doświadczanie efektów automatycznych reakcji, łuków odruchowych,
-odruchowe napięcia mięśni ( także mięśni mimicznych, reagujących na emocje)
-zmiany rytmu serca
-zmiany częstotliwości i głębokości oddechu ( na to duży wpływ mogą mieć myśli)

4. doświadczanie fizycznych efektów pracy świadomego umysłu, czyli zachowań, wszelakich działań, w tym mowy.

B/ doświadczanie tego jak mózg przetwarza te dane :
-emocje
-uczucia
-nastroje, nastawienie
-myśli, w tym wspomnienia i marzenia
-pragnienia,chęci
-poglądy, oceny, osądy
-schematy myślowe,
-to co nazywamy pamięcią, wiedzą, zrozumieniem
-to co nazywamy osobowością, charakterem, poczuciem własnego ja,
-różne stany świadomości*
-itd

Z tego przetwarzania mamy także 'byty', 'idee' będące tylko interpretacją ,próbą wyjaśnienia doświadczeń, czasem takim bytom dopisywane są doświadczenia typu A ( np idea boga, będącego według niektórych przyczyną zjawisk doświadczanych zmysłami)
Czasem też takie 'byty' są wynikiem logicznego rozumowania opartego na wnikliwej obserwacji, wówczas poprawiają nasz odbiór rzeczywistości (np. różne zbiory, grupujące obiekty o podobnych , określonych cechach np zwierzęta, rośliny, kamienie, czy też użyteczne idee bytów matematycznych, które choć jako takie nie istnieją świetnie opisują rzeczywistość )

* chodzi o stany świadomości a nie świadomość w znaczeniu sam akt obserwacji, doświadczania, który we współczesnej fizyce kwantowej ma ogromne znaczenie, dosłownie wpływa na stan cząstek elementarnych, a tym samym na to co nazywamy rzeczywistością i który uznałam jako jedyne co tak naprawdę jest.

Podsumowując :
Jedyne co naprawdę jest to C - sam akt obserwacji , tylko obserwatora brak, bo słowo 'ja' po prostu wskazuje na konkretną osobę, czyli ciało posiadające mózg ,który generuje myśli, odbiera i przetwarza informacje, w ten sposób powstają schematy myślowe, poglądy... Jest wygodnym w użyciu zaimkiem i niczym więcej. Nigdzie 'w środku' nie kryje się 'ego' czy też 'superego', ono jest tylko konceptem stworzonym przez myśli, które same są iluzją...

 Ze względu na to że obserwacja zachodzi z perspektywy bycia człowiekiem zachodzi doświadczanie dwóch różnych kategorii informacji:

A -są oparte na realnych informacjach płynących z rzeczywistości, ale to co odbieram jako rzeczywistość nią nie jest i nie ma opcji poznania jaka naprawdę rzeczywistość jest bo dysponuję tylko jej subiektywnym odbiorem  przez zmysły rejestrujące tylko drobne zakresy i to tylko niektórych zjawisk...

B - to iluzja budowana przez umysł, mająca na celu wspomagać nasze przetrwanie, stanowiąca filtry do odbioru rzeczywistości i będąca tylko takimi filtrami, czy korzystnymi czy nie to inna kwestia. Poczucie 'ja' także jest iluzją, nie istnieje poza umysłem, który jako taki nie jest obiektem rzeczywistym a raczej funkcją mózgu

Zmiany w świecie iluzji przekładają się na rzeczywistość przez punkt A4 i w pewnym zależnym od wytrenowania stopniu także A3.

Uważam że pełne pozbycie się filtrów nie jest możliwe, ani sensowne, gdyż w pewnych sytuacjach te mechanizmy są nam niezbędne ( choćby do oceny zagrożenia, ustalania prawdopodobieństwa zajścia czegoś w przyszłości), natomiast dużo zmienia sam fakt zorientowania się że to tylko filtry, gdyż umożliwia to ich weryfikację, ustalenie co tak naprawdę jest rzeczywiste a co jest tylko iluzją. To rozróżnienie pozwala także w odpowiednich momentach na minimalizowanie wpływu filtrów na doświadczanie życia, co generuje bardzo pozytywne stany świadomości.


piątek, 2 lutego 2018

Lilium 3

Dziwnie tak patrzeć na samą siebie siedzącą obok...
-Jak sądzisz, czy ja jestem prawdziwa?
-Istniejesz tylko w mojej wyobraźni, nie istnieje druga taka sama osoba jak ja- odpowiadam
-Skąd ten pomysł że to ty jesteś prawdziwa? Ja sądzę że jest na odwrót. Do tego popatrz na swoje ręce...
Patrzę, są pół przeźroczyste, lekko migoczą a jej są normalne...
-Nadal sądzisz że to ty jesteś prawdziwa?
-Tak, a to jak widzę moje ciało to zwykła halucynacja, ty też jesteś moją halucynacją- nadal jestem pewna swojej racji.
-Po czym możesz poznać że cokolwiek jest prawdziwe?
- Mogę to dotknąć, poczuć, zbadać...
-Czyli jestem prawdziwa- odpowiada z promiennym uśmiechem - możesz mnie dotknąć, poczuć, widzisz mnie, słyszysz, nawet możesz polizać - zaczyna się  głośno śmiać - a spróbuj dotknąć siebie - dodaje.
Próbuję, ale nie czuję nic! jakby moje ciało było zrobione z mgły...
To może ona ma rację i to ona jest prawdziwsza niż ja???
Nie to tylko dziwaczna psychodeliczna wizja, nic więcej...
W końcu wiem że istnieję, jak mogłabym nie istnieć? Być nieprawdziwa? To tylko ta wizja jest iluzją...

Lecz nagle moja świadomość przenosi się do ciała tej drugiej mnie,  tego konkretniejszego.
W końcu mogę się dotknąć, czuję ulgę.
-I co lepiej? Widzisz że ta wersja w której jesteś teraz jest bardziej realna?
-W sumie mogąc się dotknąć czuję się pewniej...
-Czyli wracaj do siebie! - pyk, i już nastąpiła kolejna zamiana 'ciał' - Pozwoliłam ci poczuć to co czuję ja, teraz powinnaś lepiej rozumieć kto jest prawdziwszy, bardziej realny...
Zamurowało mnie totalnie... Przecież ciągle czuję, jestem wręcz pewna że ja jestem prawdziwa...
Choć coraz bardziej kiełkuje cień wątpliwości...
Wiem że jestem, ale czy na pewno prawdziwa? Co jest prawdziwe???

czwartek, 1 lutego 2018

Popaprane rozkminy : Wiara i wiedza

Wiedza to przyjęta przeze mnie oraz zapamiętana (nie koniecznie w pamięci mózgu, może być to pamięć wirtualna)  i uznana za prawdziwą informacja( czyli jakby nie patrzeć muszę w nią wierzyć).
Każda informacja aby była argumentem musi być powtarzalna, weryfikowalna i podparta dowodami
Wiedza naukowa oparta powinna być na weryfikowalnych i powtarzalnych danych i móc stanowić argument w merytorycznej dyskusji, która równocześnie może prowadzić do jej dalszej weryfikacji.
Wiara to mój stosunek do prawdziwości danej wiedzy, poglądu, informacji, doświadczenia
Wiara religijna - wierzenie w prawdziwość informacji , poglądów, idei propagowanych  przez daną religię

Fakt że w coś wierzę także jest informacją, co prowadzi do:
'Wiem, że wierzę w...'
 'Wiem z książki ...,że ..... ale ze względu na.... w to nie wierzę.'
'Wierzę w.... bo tak czuję,mimo że nie mam informacji na których mogę oprzeć moją wiedzę na ten temat'.

Wiarygodne źródło wiedzy/informacji- Niewiarygodne źródło wiedzy/informacji
Wiara bezpodstawna - Wiara oparta na solidnych dowodach

Wiem, bo.... - wiedza wymaga dowodów, konkretnych informacji
Wierzę, bo....- wiara wymaga powodów, choćby 'bo tak mi się wydaje, bo tak czuję'

Założenie - uznanie czegoś za prawdziwe jeszcze przed przeprowadzeniem badań,często niezbędne jako punkt wyjścia, np zakładam że mogę z dużą dozą prawdopodobieństwa ufać moim doświadczeniom płynącym ze zmysłów podczas stanu zwykłej, pełnej świadomości
Przypuszczenie- uznanie że coś jest prawdopodobne, choć niekoniecznie prawdziwe
Pewność- uznanie że coś jest prawdziwe,
Duży stopień pewności/mały stopień pewności- uznanie że coś jest wysoce/nisko prawdopodobne
Wątpliwość - brak poczucia pewności odnośnie prawdziwości wiedzy, słuszności wiary
Prawdziwość - zgodność z rzeczywistością, do której tak naprawdę nie mamy dostępu, gdyż poznajemy ją na podstawie tego jak nasz mózg przetwarza i interpretuje informacje zbierane przez receptory zmysłowe , tak że w praktyce prawdziwość oznacza potwierdzalność w przyszłości, zgodność obserwowalnych zdarzeń z założeniami
Zgadzam się z/nie zgadzam się z... - totalnie subiektywna opinia wyrażająca nasze stanowisko w danej kwestii

Wartym poruszenia tematem jest jeszcze  temat : wierzę, bo tego chcę... 
Chcę zdać egzamin, więc wierzę że go zdam - ma to sens, gdyż poprawia samopoczucie zwiększając szansę na powodzenie
Chcę aby anioły opiekujące się ludźmi istniały, więc w nie wierzę - ma to sens, gdyż dzięki temu osoba która w nie wierzy czuje się w życiu pewniej, co może się przełożyć na lepszy komfort życia
Chcę trafić po śmierci do nieba, gdzie czeka mnie wieczne szczęście, więc w nie wierzę - jeśli komuś nadaje to sens życia, likwiduje lęk przed śmiercią, taka wiara ma sens, jest użyteczna
Chcę aby mój miś w nocy ożywał i mnie pilnował, więc w to wierzę - dziecko śpi spokojniej, wie że ktoś czuwa - ma to dla niego sens i daje wymierne korzyści w formie lepszego snu.
 
Niestety z faktu że chcemy aby coś istniało lub się zdarzyło i dlatego w to wierzymy, mimo że dostrzegam w tym spory sens i użyteczność nie wynika z tego prawdziwość tych istot lub zjawisk!!!



Osobiście w nic nie wierzę w 100%, niczego nie potrafię być pewna w 100%
Abym w cokolwiek uwierzyła potrzebuję argumentów/ danych z wiarygodnych źródeł , zdając sobie sprawę z tego że wiarygodność danego źródła jest tylko założeniem opartym na założonym systemie weryfikacji....
Jeśli ktoś jest w 100% pewny swoich racji dla mnie traci na wiarygodności;)
Moje osobiste doświadczenia mimo że są tak naprawdę jednym co mam nie są dla mnie wysoce wiarygodne...

Być kowalem własnego losu

Być kowalem własnego losu każdy niby chce...
Ale dlaczego mówimy o kowalu?
 Kowal obrabia metal, akceptując jego cechy fizyczne/chemiczne, nie walczy z nimi, nie zaprzecza im tylko je umiejętnie wykorzystuje. Wie że metal łatwy w obróbce nie jest , że trzeba go umiejętnie rozgrzać by stał się plastyczny...
 Obróbka jest długotrwała i stopniowa, wymaga nakładu energii i intensywnego oraz przemyślanego i sensownego działania.
Mądry kowal zanim zacznie obróbkę wie co chce uzyskać - ma konkretny cel, potem korzysta z wiedzy i doświadczenia aby dobrze zaplanować pracę a następnie ją wykonuje.
Gdy w trakcie pracy okazuje się że przy zastosowaniu danego materiału i technik się nie da celu wykonać, zmienia materiał i/lub technikę.
Dysponując tylko danym kawałkiem materiału potrafi ocenić co można z niego zrobić, a próby robienia czego sensu nie mają.
 Są sytuacje gdy kowal wie że potrzebuje pomocnika, umie poprosić o pomoc i wyjaśnić pomocnikowi co ten ma robić aby pomoc była wartościowa...
 Kowal potrafi ciężko pracować i to w ciężkich warunkach...
Aby móc być kowalem własnego losu trzeba być gotowym aby w ogóle być kowalem, tylko komu  by się chciało w kuźni pracować?  Może oddać swój kawałek losu aby ktoś inny go obrobił?
Może do fabryki wysłać, niech go obrobią na coś co mają w ofercie?
A może nauczyć się kowalskiego fachu i wykuć własny niepowtarzalny los?

Popaprane rozkminy- czas

Czas... Początek i koniec rozdzielone nieskończonością, splątane w tajemny sposób z przestrzenią i prędkością .  Podejrzanie pięknie to pasuje do kuli 3D opisywanej jako długość, wysokość, szerokość plus przestrzenny 4 wymiar jako czas... Punktem centralnym byłoby 'tu i teraz' czyli jakby nie patrzeć jedyne co 'jest'... Na tej nieskończonej czasoprzestrzennej kuli osnuć wszelkie inne kule, wszelkie możliwe kombinacje...
Tylko znów wracam do problemu z strzałką czasu...
Prawo-lewo - mogę pokonywać w jedną lub drugą stronę z taką samą łatwością
Przód- tył - tak samo
Góra- dół - tak samo ( choć w przypadku gdy kierunek dół wyznacza grawitacja to do góry jest trudnej)
Początek - koniec - tu leci od początku do końca z uporem maniaka, od przyczyny do skutku i odwrotnie nie chce... chociaż to ponoć kwestia entropii... a może teorii chaosu?
Zjawiska chętniej zachodzą w jedną określoną stronę, to kwestia energii...
Do tego rachunek prawdopodobieństwa.
Może to jest sekret?
A może ruchy w przestrzeni też mają faworyzowany kierunek?
Ponoć galaktyki się od siebie oddalają, a grawitacja przyciąga - to kwestia energii, więc to od niej zależy jak się poruszamy w przestrzeni i od niej jak w czasie...
Tylko jak tak naprawdę mam zdefiniować energię i materię? E=MC2 ? prędkość światła jest stała, jak mało co w tym wszechświecie....,w sumie co jeszcze nie jest względne?
 Energia cieplna jest minimalna ( zero absolutne) - maksymalnej brak, z prędkością na opak - prędkość fali elektromagnetycznej to max, do tego to to zwolnić nie potrafi, bo w ciałach tylko pozornie wolniej się porusza, bo zwyczajnie nie leci prosto a sobie błądzi...
Czasem myślę że czas tak naprawdę nie istnieje, że to tylko złudzenie percepcji, co ciekawe mimo że taka hipoteza mija się ze zdrowym rozsądkiem pojawia się w naukowym światku fizyki kwantowej i kosmologii...