wtorek, 20 marca 2018

Lilium 7

Kosztuję ciacho. Pyszne... Wręcz nieziemsko pyszne. No to mam swoją Alicję w Krainie Czarów - moje nogi stają się długie, takie jak u pająka kątnika, na szczęście chociaż nie włochate, chociaż mam na sobie spodnie. Białe spodnie? Skąd one się wzięły? Nie wiem, ale w końcu to faza, popieprzona faza. W myślach w kółko sobie to powtarzam : To faza, to faza.
-Oczywiście że faza- odezwało się ciacho - smakowałem? Skosztuj jeszcze, będzie ciekawie, po to jestem. To mój jedyny cel i sens istnienia. Mam Ci dostarczyć wrażeń.
Nogi pająka średnio mi się uśmiechają, no to kolejny gryz. Super, ręce też mi się wydłużyły. Może po którymś gryzie się skurczą? Po kolejnym wydłuża mi się szyja, ale mam plan, bo cały czas gryzłam z jednej strony. Czas na drugą. Podziałało. Wszystko wróciło do normy. A już się bałam że sporo się będę musiała nagimnastykować. Ale jestem normalna. Coś za łatwo poszło. Oglądam się uważnie, nogi na swoim miejscu, proporcje ok, tak samo ręce, nie mam lusterka, więc nie widzę twarzy.
-Tam leży, na prawo- mówi ciacho i przy okazji wydaje się że umie w myślach czytać.
Biorę lusterko. Patrzę sobie w oczy a tam widzę dosłownie wirującą galaktykę pełną gwiazd...
Hipnotyzujący widok. Nie mogę oderwać wzroku.
-To Twoja galaktyka, jesteś jej Bogiem, co z nią zrobisz?

...

Walka ze sobą jest chyba najtrudniejsza
Nie ma drogi ucieczki
Nie ma odwrotu
Nie ma powrotu
Autodestrukcja mówi że czas na finał
Walczy z nią przywiązanie i odpowiedzialność
Wola życia się ulotniła
Może po prostu się znudziła
Albo zmęczyła? 

Ale żyję
Dla małych łapek
Dla małych mordek mówiących że będzie dobrze

To nie jest życie, to tylko trwanie
Nikła nadzieja że to się skończy
Że słońce znów będzie cieszyć
Nawet wspomnienia radości zbladły
Jakby kolory z mózgu odpadły
 
Po co to piszę?
Tylko dla siebie
By tego nie dusić?
Może, choć nie liczę że to pomoże
Piszę dla siebie
Tej która wróci i nie będzie rozumieć co się działo
Jak to było że żyć się nie chciało
Mój umysł kontra moje ciało
Coś się głupio zrymowało

Mózg zapętlony
Niby spowolniony
ale totalnie szalony
popierdolony

Chcę poczuć błogość, spokój, ciszę
Ale wciąż szum umysłu słyszę
I głupie szepty że to bez sensu jest całkowicie
Że może czas zakończyć życie
Dziwnie, niesamowicie...

Ale żyję
Dla małych łapek
Dla małych mordek uparcie mówiących że będzie dobrze...

Wszystko się kiedyś kończy
Coś innego wtedy się zaczyna
Zawsze gdy jest skutek to była przyczyna
Tylko jaka?
Dlaczego mój mózg robi mi takie numery?
Nie wiem
Co wiem?
Że nic nie wiem!
Nie...
Chyba i to za dużo powiedziane
To tylko pojęcia powymyślane
Zapomniane...

Zapomnieć
Zniknąć
Tylko po co?

Małe łapki...
Małe mordki mówią że będzie dobrze
Więc będzie
Koniec kropka

Tylko w oku łza się kręci
A koniec dalej nęci... 





sobota, 10 marca 2018

Definicje

Jako że zawsze w definicjach się gubię i jako że i tak korzystam z własnych prywatnych definicji często dość odległych od tych z wikipedii to sobie umyśliłam że skoro i tak nie ustalę czy moje definicje są prawdziwe czy nie, to byłoby dobrze aby chociaż tworzyły spójny system.... więc każde wykazanie niespójności jest mile widziane!!!!

ja = świadomość, czyli to co obserwuje , doświadcza doznania
        oraz
ja = zaimek wygodny w konwersacji , wskazujący na moje ciało, poglądy

nie ja = wszystko co może być doświadczane, obserwowane, obejmuje zarówno rzeczywistość jak i wszystko co ujęte w modelu rzeczywistości( tam są wszystkie byty pomyślane przez mój umysł) oraz wszystko pozostałe - a sądzę że będzie tego sporo

umysł = to co otrzymuje informacje z rzeczywistości oraz je przetwarza tworząc model rzeczywistości, umysł jest funkcją mózgu

stany umysłu = to co nazywa się stanami świadomości, przy mojej definicji świadomość nie ma stanów, ona po prostu jest, więc zastąpiłam je stanami umysłu

ego = kierownicza funkcja umysłu, tożsamość , to co mówi : moje myśli, moje ciało, moje poglądy, przydatna funkcja ogarniająca umysł , ale tylko funkcja, osobiście się z nią nie utożsamiam tylko ją doświadczam

myśl= generowane przez umysł słowa i/lub obrazy (???)

poglądy=  wyobrażenia, przekonania na jakiś temat

tożsamość= to za kogo się uważam, jaką rolę uznaję za swoją, jakie cechy posiadam (???)

istota = to co ma ja, ma świadomość, może doświadczać doznania

osoba = coś co ma samoświadomość

rzeczywistość = to co można to określić w czasie i w przestrzeni, jest wspólnym punktem odniesienia dla świadomości, informacje z niej są odbierane przez zmysły i przekazywane do umysłu, nie mam pewności czy na pewno istnieje, ale zakładam że tak, choć dostępny jest mi tylko model rzeczywistości tworzony przez umysł, to dzięki działaniom umysłu ciało może tak działać że wpływa na rzeczywistość

rzeczywistość poznawalna naukowo - to co możemy zbadać dostępnymi metodami naukowymi

model rzeczywistości = to jak mój umysł zinterpretował rzeczywistość, moja prywatna rzeczywistość jakiej doświadczam

istnienie = ??? fakt bycia czegoś w rzeczywistości???
https://ircia-mojeszczescie.blogspot.com/2018/02/co-jest.html

byt= coś co składa się z istoty i istnienia  ???

coś= jakiś odrębny obiekt ???

obiekt= ???

doznania = to czego doświadcza świadomość, w aktualnej sytuacji obejmuje to przetworzone przez umysł informacje płynące ze zmysłów, z ciała, wspomnienia i to jak umysł interpretuje, emocje , uczucia, poglądy, pragnienia, myśli, marzenia, wyobrażenia , oceny, analizy, intuicja itd...

doświadczanie= przeżywanie czegoś ???

przeżywanie czegoś=???

działanie= wykonywanie świadomie jakiejś czynności, myślenie także jest działaniem, jest też inicjatorem działania

podświadomość = praca mózgu, część umysłu której nie obejmuje świadomość, ale która wpływa na model rzeczywistości doświadczany przez świadomość,

czas = coś co nam porządkuje doświadczenia na przeszłe, teraźniejsze i przyszłe, jego kierunek wyznacza ciąg przyczynowo skutkowy, może być to tylko złudzenie kreowane przez umysł
 https://ircia-mojeszczescie.blogspot.com/2018/02/popaprane-rozkminy-czas.html

przestrzeń= coś co możemy opisać jako posiadające 3 wymiary : długość, szerokość, wysokość, zawierające obiekty, które możemy opisać względem tych osi; choć w sumie nie mam problemu z wyobrażeniem sobie kolejnych osi i wpisywania tam obiektów, a przestrzeń bez obiektów to dalej przestrzeń...

punkt = coś co można opisać w przestrzeni ale nie jest obiektem bo nie posiada rozmiaru
Eh, rzeczywistość jest punktem odniesienia dla świadomości... mam absurd, ale jeszcze nie wiem jak go usunąć...

bóg = potężna istota nie będąca elementem rzeczywistości, będąca poza rzeczywistością  , hmm choć bogowie greccy mieszkali na Olimpie a jego da się osadzić w czasie i przestrzeni...

Bóg= bóg z Biblii, bóg chrześcijański i żydowski, jako imię własne tego konkretnego boga, dlatego pisane z wielkiej litery

mój bóg= super świadomość, zbiór wszystkich aspektów, punktów widzenia, coś poza rzeczywistością, 'ja' jest aspektem tak rozumianego boga,
 https://ircia-mojeszczescie.blogspot.com/2018/02/jaki-jest-moj-bog.html

 https://ircia-mojeszczescie.blogspot.com/2018/02/czy-bog-istnieje-jaki-bog.html

Wiedza = przyjęta przeze mnie oraz zapamiętana (nie koniecznie w pamięci mózgu, może być to pamięć wirtualna)  i uznana za prawdziwą informacja( czyli jakby nie patrzeć muszę w nią wierzyć).
Każda informacja aby była argumentem musi być powtarzalna, weryfikowalna i podparta dowodami

Wiedza naukowa =wiara oparta  na weryfikowalnych i powtarzalnych danych , może stanowić argument w merytorycznej dyskusji, która równocześnie może prowadzić do jej dalszej weryfikacji.

Wiara =to mój stosunek do prawdziwości danej wiedzy, poglądu, informacji, doświadczenia

Wiara religijna = wierzenie w prawdziwość informacji , poglądów, idei propagowanych  przez daną religię.
 Co ciekawe wiarę w Naukę jako coś przekazującego prawdy absolutne, mającego wyłączność na prawdę uznaję za wiarę religijną!!! Podobnie traktuję niezachwianą wiarę w prawdziwość idei poglądów itd, traktowanych jak jakaś prawda objawiona, jedyna prawdziwa i nieweryfikowalna, choć to by wręcz podrzuciła pod specjalny podpunkt do wiary religijnej:

wiara naiwna = wiara w coś bez przemyślenia, bez konkretnych podstaw, oparta na autorytecie, nieweryfikowalna, typu tak jest i koniec kropka, to prawda absolutna
https://ircia-mojeszczescie.blogspot.com/2018/02/wiara-i-wiedza.html

prawda= pogląd mający odzwierciedlenie w faktach
https://ircia-mojeszczescie.blogspot.com/2018/02/popaprane-rozkminy-prawda.html

fakt= coś co rzeczywiście ma miejsce

prawdopodobieństwo=

informacja= przekazywany i odbierany fakt

wolność=???
https://ircia-mojeszczescie.blogspot.com/2018/02/popaprane-rozkminy-wolnosc.html

Wolność od = brak przymusu tego czego nie chcemy???

Wolność do=  możliwość swobodnego wyboru ???

Wolna wola = ??? może to tylko złudzenie??? a może w pewnym zależnym od samoświadomości stopniu ją mamy ???

życie biologiczne=  zespół  zorganizowanych funkcjonalnie  przemian fizycznych i reakcji chemicznych, zachodzących w otwartych termodynamicznie, wyodrębnionych z otoczenia układach fizycznych zawierających kwasy nukleinowe i białka,czyli w organizmach

organizm - jedna lub więcej komórek, stanowiące strukturalną i funkcjonalną całość

Dobro i zło = co nie jest złe to jest dobre, a złe jest to co powoduje krzywdę, krzywda to to co hamuje, utrudnia rozwój, osiągnięcie pełnię swoich możliwości, prowadzi do niekonstruktywnej destrukcji.

Wiara...

W nic nie wierzę ani w 100% ani też niczego na 100% nie wykluczam,
ale jest parę spraw w które aktualnie wykluczam na 97-99%:

-Prawdziwość jakiejś konkretnej religii, ideologii czy modelu rzeczywistości
-Istnienie jakiegoś boga w postaci jaką opisuje konkretna religia, a w szczególności mam na myśli zgodną z doktryną katolicką wizję Boga (bo o niej wiem najwięcej i dlatego na 99% uważam że nie istnieje) Co do samego jakiegoś boga - wszystko zależy jak kto to zdefiniuje, w moją wizję wierzę i to na jakieś 70%, co biorąc pod uwagę że w istnienie materialnej rzeczywistości wierzę na 90% to chyba sporo ;)
A że Bóg istnieje jako koncept tu praktycznie nie mam wątpliwości i daję 99% na tak :D
-Wykluczam na 99% możliwość poznania jakiejkolwiek absolutnej prawdy przez umysł ludzki
-Tak samo podchodzę czegokolwiek absolutnego, szczególnie do rzeczywistości absolutnej i obiektywnej
-Wykluczam na 99% opcję osiągnięcia doskonałości w czymkolwiek, bo sądzę że tak jak nieskończoność nie ma końca tak i doskonałość pod jakimkolwiek względem, automatycznie tak samo podchodzę do wszechwiedzy, wszechmocy, absolutnej doskonałej miłości, piękna, dobra, jasności , szczęścia itd
-Istnienie narzuconego z góry sensu czegokolwiek, czyli w sumie jakbym uznała że nic samo z siebie nie ma sensu, a dopiero my go tworzymy, nie odnajdujemy a tworzymy.

środa, 7 marca 2018

Puzzelki 2 - wiara...

http://www.sfinia.fora.pl/religie-i-wyznania,6/czy-bog-od-swoich-wiernych-oczekuje-slepej-wiary,9613.html#367231



 Hmmm, może na tym polega dorastanie - jako dzieci praktycznie ślepo wierzymy rodzicom i ma to dla nas sens,wręcz jest warunkiem przetrwania, ale gdy dorastamy czas zacząć ich poglądy weryfikować, usamodzielnić się , stworzyć własny światopogląd - nie musi to oznaczać całkowitego wyrzeczenia się wszystkiego czego nas nauczyli, bo to też nie było by mądre, odrzucić coś tylko dlatego że oni w to wierzyli - warto dokonać możliwie najbardziej rzetelnej weryfikacji. Ja na jej drodze odrzuciłam Boga z Biblii,chrześcijańską wizję świata, ale nie odrzuciłam na pniu wszystkich wartości chrześcijańskich tylko dlatego że mi się z chrześcijaństwem kojarzą, tej weryfikacji zwyczajnie jeszcze nie skończyłam...

Generalnie nie potrafię w nic uwierzyć w 100%, zawsze zostaje miejsce na niepewność, na weryfikację, na szukanie nowych danych.
Uważam że warto poznać jak najwięcej różnych punktów widzenia bo wtedy można sobie powyciągać to co uznam za cenne. Fakt że nie wyznaję jakiejkolwiek religii nie znaczy że one nie mają mi nic do przekazania, zwyczajnie nie biorę 'wyżywienia' w całości - popróbuję, posmakuję, przemyślę i to co mi odpowiada trafi na mój talerz na dłużej.
 




 Mi wychodzi pozycja między młotem a kowadłem :P
Ateizm - nie bo jednak moje poglądy zakładają coś co mogę bogiem nazwać, coś niematerialnego, będącego poza czasem i przestrzenią,
Teizm - nie, bo mój bóg ma cechy raczej klasyfikujące to pod deizm, ale deizm też nie... panteizm też nie bo mój bóg jest od materialnego świata odrębny...
Jako wyznawca jakiejkolwiek religii się nie klasyfikuję, wrogiem jakiejkolwiek nie jestem, choć jestem przeciwna wszelkim fanatyzmom.

No własnowierstwo - Ircizm:P




Ja w nic nie wierzę w 100%, mówiąc że w coś wierzę wyrażam tylko subiektywne przypuszczenie, robocze założenie że tak właśnie jest, staram się być uczciwa względem siebie i dlatego mimo że szanuję, cenię i chcę zrozumieć wszelkie religie, ideologie itd, nie potrafię arbitralnie uznać że ta jest lepsza bo tu a tu się urodziłam, lub bo tą najlepiej znam, szczególnie gdy wiem ile elementów mi nie pasuje. Wybrałam skrajne nieutożsamianie się, czy ma to wady - mnóstwo, ale nie uznając większości tego co ludzie rozumieją pod danym pojęciem czułabym się hipokrytką, a wybrałam że gdy uznam że coś jest hipokryzją to będę dążyć do eliminacji tego.
Twierdziłam że jestem ateistką, bo nie wierzę w jakiegokolwiek boga( według opisów religijnych , czy mitologicznych) ,ale okazało się że jednak jakąś okrojoną własną wizję czegoś nadprzyrodzonego mam, że mogę to nazwać bogiem , więc ok - mimo że to ateizm jest mi bliski, uważam że nie mam prawa się do tego grona zaliczać,choć także nie jestem teistką, ani agnostyczką - dziwna sytuacja, ale wolę szczery 'Ircizm' niż hipokryzję.
Tak samo jak nie mogę powiedzieć że jestem weganką, bo np jem miodek i bez oporów połknę kapsułkę z żelatyny wieprzowej , choć idea jest mi bliska bo generalnie produktów zwierzęcych nie jem.
I tak sporo pojęć dopasowuję do siebie, do własnego pojmowania świata( moja definicja świadomości choćby). Uznałam że pojęcia odnoszące się do przynależności grupowej abym się mogła z czystym sumieniem zadeklarować że przynależę muszę spełniać definicję, np jestem matką, bo mam dzieci - definicja prosta jak budowa cepa. Chrześcijanką nie jestem bo nie mam pewności co do istnienia Jezusa ani co do prawdziwości Biblii, co mi nie przeszkadza korzystać z tego co w tej religii uważam za wartościowe. Buddyzm jest mi bliski ,ale też pewne kwestie mi nie pasują więc uznaję że buddystką nie jestem.
Czasem czuję że wygodniej byłoby przyjąć jakiś gotowy schemat a nie wszystko samemu budować z wybranych klocków, ale z Lego też tak robię - mogę raz zbudować coś według instrukcji, po czym spokojnie to rozbiorę i potem będę tworzyć coś swojego wybierając odpowiednie elementy z różnych zestawów, dzieciaki robią to samo, i zgodnie twierdzimy że nawet jak według innych nasze konstrukcje mają sporo wad to są nasze i spełniają funkcje jakie ustaliliśmy że mają spełniać, a jak nie to przebudowa... na tym w końcu polega zabawa.
Tylko z życiem to problem jest taki że chcę ułożyć coś spójnego z owych puzzli ale nie mam do końca wizji co to będzie, nie mam wszystkich puzzli a te co mam potrafią być pogięte, do tego one są w 5D :P
Czasem wygodnie mi uznać że reinkarnacja istnieje i że mam całą wieczność aby to poskładać , bo choć w każdym życiu składam od nowa to jakby gdzieś zostaje ślad wizji całości...



 nigdy nie możemy niczego być pewni, to oczywiste. Coś wiem - mam informację ,ale mimo to nie jestem jej pewna, nie muszę w nią wierzyć. W moim rozumieniu fakt że coś wiem ma mniejsze znaczenie niż fakt że w coś wierzę, bo wierzę w informację dopiero gdy inne dane ją potwierdzają, ale oczywiście nie wiedząc co przyniosą nowe informacje nie ma mowy o pewności.



nie wierzę w absolutność jakiegokolwiek rodzaju, rozumiem jako pojęcie i na tym to się kończy. Nie wierzę że istnieje doskonałość, można dążyć do perfekcji w jakiejś dziedzinie, można być jej bliskim ale tu serio pasuje to co opisywał Zenon o Achillesie i żółwiu. Żółwia doskonałości nie dogonisz, zawsze ucieknie, bo im bliżej jesteś tym kolejne kroki są mniejsze i trudniejsze, realnego żółwia wyprzedzisz bo możesz robić zawsze tak samo duże kroki jak na początku, z dążeniem do doskonałości tak nie jest, to jak dążenie do nieskończoności.


 Wiara jako złożona konstrukcja stabilności myślowej...
No tak, to mi elegancko pasuje i sporo wyjaśnia.


Puzzelki...

Ostatnio sporo piszę na:
 http://www.sfinia.fora.pl/

Ten wpis robię aby zgromadzić cytaty , aby móc jakoś z szerszej perspektywy popatrzeć na 'puzzle' z których próbuję poskładać obraz świata:

A może ani ludzie ani rzeczy ani idee nie są lepsze ani gorsze, ani dobre ani złe - oceny to tylko wynik pracy mózgu, taki ewolucyjny trik - mający swoje zastosowanie, ale będący filtrem zniekształcającym rzeczywistość.

Jest jedna pustka ale nieskończone możliwości jej odbioru i interpretacji, jest jedna rzeczywistość ale nieskończone możliwości jej doświadczania. Nic nie istnieje w oderwaniu od reszty, wszystko to tylko relacje między... niczym? 


 Ostatnio coraz częściej czuję że coś kumam, że to jest tak absurdalnie proste że aż nieskończenie trudne do opisania.


umysł to nie to samo co świadomość, umysł to funkcja mózgu przetwarzająca, analizująca dane, świadomość definiuję jako wręcz pozamaterialne 'ja' które tylko doświadcza, choć jak już wcześniej wspominałam nie potrafię jej dobrze zdefiniować, ale nie utożsamiam jej z umysłem, to raczej integralny fragment tego co nazywam moim bogiem... Stany świadomości wolałabym nazywać stanami umysłu, bo świadomość tak jak ją rozumiem po prostu jest i tylko doświadcza , nie podlega zmianą, zmienia się to czego i jak doświadcza. 





Cytat:
Cierpienie jest stresem


Dla mnie stres to napięcie wywołane bodźcem, które należy rozładować przez odpowiednie działanie, A cierpienie pojawia się gdy to napięcie nie jest odpowiednio rozładowywanie, gdy pojawia się opór, blokada 




Cytat: -cierpienie: stan odczuwania negatywnego, nie akceptowanego natywnie przez mój naturalny "system odbiorczy"
Odczuwania negatywnego czy negatywnego podejścia, ocenienia tego co doświadczasz? 



Cytat:
Stres... kolejna różnica. Dla mnie jest po prostu reakcją organizmu - jego mobilizacją, stanem fizjologicznym, czymś podobnym do skupienia uwagi, odruchu, instynktu. Stres w ogólności nie jest ani pozytywny, ani negatywny - bywa użyteczny, bywa jednak i kłopotliwy.

 
Cytat:
Ból jest doznaniem zmysłowym

Tu się zgadzam - to po postu interpretacja sygnałów z receptorów bólowych- to definicja bólu fizycznego ,choć mamy jeszcze ból psychiczny... 




Cytat:
-ból ( osobno fizyczny i psychiczny oraz ich relacje do cierpienia)
Fizyczny - odczuwany w ciele. Psychiczny - odczuwany w umyśle i uczuciach, a nie w ciele.
Cierpienie, a ból - znany mi ból jest cierpieniem. Cierpienie byłoby połączeniem obu bólów razem i dodanie do tego tego jeszcze szczególnego rodzaju bólu: bólu egzystencjalnego.


Czy zawsze ból rodzi cierpienie, pomyśl o sytuacjach w których czujesz ból fizyczny, np odrywasz plaster, czy zaliczysz to do cierpienia?
Cytat:
Pustka to brak esencji, inherentnego istnienia obiektów. Innymi słowy, brak sensu. Wszystko jest chwilowym zbiegiem okoliczności uchwyconym poprzez intencję w istnienie, o trzech charakterystykach: anicca (nietrwałe), anatta (bez "ja") i dukkha (wywołujące cierpienie)

Jeśli tak zdefiniujemy pustkę to wszystko jest tak naprawdę pustką, rzeczywistość jest pustką i świadomość jest pustką, jest nią wszystko poza sensami i znaczeniami jakie nadajemy... Nie umiem tego ująć słowami ale to mi się składa w kolejny puzzel... 


Cytat: -pustka - stan, w którym to co się dzieje w umyśle nie znajduje żadnego odniesienia (coś jak kosmonauta w skafandrze, który został wyrzucony w przestrzeń kosmiczną - nie ma się od czego odepchnąć, wokół niego jest tylko przestrzeń i kompletny BRAK OPARCIA)
 
Cytat:
wolność jest brakiem stresu

Czyli według Ciebie :
Cierpienie= stres, a wolność to brak stresu czyli brak cierpienia, tak? 




Cytat:
-wolność - dostrzeganie opcji wyboru i modelowanie (wraz z ich zrozumieniem) konsekwencji dla tych opcji (przynajmniej w minimalnym stopniu), połączone z brakiem blokad dla realizacji (przynajmniej pewnej części) owych opcji.

Pięknie widać jak bardzo w takiej definicji wolność jest sprzężona z odpowiedzialnością.


Cytat:
świadomość, wyodrębnienie istnienia z doznania

hmmm.... puzzel... 




Cytat:
-świadomość kontener na bodźce, pamięć i pewne zautomatyzowane odruchy psychiczne połączony z tworzeniem dla tych bodźców bazy odniesień, a dalej zarządzaniem całą hierarchią owych odniesień, wraz ze szczególnym rodzajem odniesienia - samoodniesieniem. Świadomość w głównej swej aktywności pośredniczy pomiędzy bodźcami, a umysłem, który jest częścią świadomości, tworząc w szczególności wizję CELU.

hmm... wychodzi na to że to co Ty nazywasz świadomością ja nazywam umysłem, a to co Ty umysłem ja chyba po prostu funkcją umysłu polegającą na tworzeniu, ustalaniu celów. Naprawdę coraz bardziej się cieszę że poprosiłam o te definicje, bo dzięki temu mogę na te sprawy spojrzeć z nowych perspektyw, obejrzeć puzzle pod zupełnie innym kontem i lepiej zrozumieć w jakim ustawieniu mogą pasować a w jakim wydaje się że nie, piękne puzzle 5D albo i jeszcze więcej... 


 
' ja' = świadomość, czysta obserwacja
resztę tylko doświadczam - doświadczam pracy swojego umysłu, doświadczam myśli, emocji, tego jak mój mózg interpretuje bodźce dochodzące z otoczenia. Gdy śnię doświadczam świata który kreuje mój mózg, doświadczam że wiem że to tylko sen lub doświadczam snu jakby był realną rzeczywistością.
Piszę mój mózg, bo tak się utarło w języku, ale wcale nie sądzę że 'ja' cokolwiek posiadam, raczej że doświadczam iluzji bycia kimś odrębnym kto może czuć że coś posiada


Cytat:
umysł, to myśli

u mnie nie ma tam znaku równości raczej umysł = myśli + mechanizmy generujące myśli + ??? 


Cytat:
-umysł - ta część świadomości, która hierarchizuje, modeluje, rozpoznaje, wyszukuje i kalkuluje. Czasem rozszerzam umysł prawie na całą świadomość.


Czyli dla Ciebie umysł jest częścią świadomości, a dla mnie świadomość to obserwator przypatrujący się wyczynom umysłu. 




Ja to widzę tak -Mój umysł posiada część magazynową ( pamięć) oraz funkcjonalną ( obróbkę informacji, mechanizmy tej obróbki), tylko że nie całość umysłu jest dostępna równocześnie dla świadomości - serio uważam że świadomość to tylko obserwacja, to umysł się na czymś skupia i koncentruje sprawiając że te konkretne dane trafiają do świadomości ale reszta dalej istnieje tylko podświadomie, obróbka i magazynowanie trwa. Umysł generuje myśli które są obserwowane przez świadomość.






Cytat:
Pustka nie jest nicością! Wręcz przeciwnie, jest pełnią.

To łapię. 



Cytat:
Pustka dla mnie z kolei jest bliska pojęciu nicości - może nie równa, bo są to jednak różne pojęcia, lecz właśnie bliskie (cóż, definicja to arbitralny element rozumowania, nie ma się co kłócić). Przy czym ja nawet nie upieram się przy tym, że "pustka jest" tym, co ja piszę, czyli że tak absolutnie i bezapelacyjnie trzeba przypisywać desygnat do słowa.
(...)na razie to widzę w tym pewien chaos, albo tez intuicyjną niezgodność z samym pierwowzorem słowa "pustka", pochodzącego od kontekstów w stylu "pusty dzban", "pusta butelka", "pusty dom". Gdy już naprawdę daleko odejdziemy od tego pierwowzoru komunikacja zaczyna robić się mocno problematyczna. Z pustką jest chyba ten dodatkowy problem, że buddyjska sunjata tłumaczy się najczęściej właśnie przez pustka. Mnie to jakoś razi. Z odniesień z Wikipedii w haśle sunjata zdecydowanie bardziej pasowałaby mi tu "niesubstancjalność". Ale ludzie intensywnie pracujący myślowo z tekstami buddyjskimi pewnie odeszli już swoim rozumieniem i praktyką językową od pierwotnych znaczeń "pustki".



Michał, a czym jest pustka w dzbanie? Czy to czasem nie jest nieskończony potencjał możliwości wypełnienia jej, dzban jest funkcjonalny właśnie dlatego że jest pusty w środku, jego pustka niesie wolność?
Niesubstancjonalność? - ciekawe spojrzenie. 




Cytat:
Świadomość poprzez intencję(karmę) chwyta doznanie w istnienie, które utrzymuje stresem. To istnienie nie jest trwałe, jest pozbawione własnego "ja" i generuje cierpienie bo przywiązujemy się do istnienia, zabiegamy o posiadanie i boli nas jego utrata. Cały ten mechanizm wyrażony jest myślami i relacją podmiot przedmiot, a jego przyczyną jest ignorancja, czyli niezrozumienie pustki. Jak ja to mówię, tam nic nie ma! Wszystko to kształty z dymu, pozbawione istoty. Nie ma nawet do czego się przywiązać, nie ma za czym chwytać, nie ma o co się spinać. Bez stresu nie ma cierpienia, jest wolność. Nic nie tracisz, nic nie zyskujesz, za niczym nie gonisz, od niczego nie uciekasz, nie ma ani strachu ani nadziej.




Cytat:
Przedmiot i podmiot... dla mnie są dość złudnymi pojęciami. Wewnętrznie ich właściwie nie używam, gdy zaś pojawią sie te terminy w rozmowie, wetdy staram się jakoś możliwie najbliżej sensu przetłumaczyć własne koncepcje w tym zakresie, zbliżając je do tego, co obiegowo (w moim odczuciu) odbiorca mógłby w danej kwestii rozumieć.
Ale też wyczuwam pewne podobieństwo. Niewątpliwie moje myślenie też zmierza w kierunku pewnego zrelatywizowania pojęć istnienia, obiektu, przedmiotu, podmiotu. Nie będę wchodził w szczegóły, bo to złożona sprawa.


 Czy podmiot i przedmiot mogą istnieć niezależnie od siebie, czy to kwestia relacji, punktu widzenia? Czy w ogóle można pojęcia takie jak istnienie, obiekt, przedmiot i podmiot traktować nierelatywistycznie? Polecę dalej czy cokolwiek można traktować nierelatywistycznie, jako coś niezależnego i absolutnego? Jeśli tak to co i dlaczego?

 


Doświadczenie mentalne, luźny zapis tego co mi się nasunie:

Astronauta w totalnej pustce...


Pustka to pełna wolność, bo nie ma ograniczeń,
ale i pełna niemoc, bo nie ma punktu odarcia, punktu odniesienia

Mamy nieskończoną przestrzeń, ale nie możemy doznać że się poruszamy, nie mamy jak określić góry i dołu, nie wiemy gdzie jest przód a gdzie tył... choć jako astronauta nadal mam moje ciało i ono mi daje jakieś odniesienie, bo czuję prawą i lewą rękę, głowa wyznacza mi górę a stopy dół... puffff i jestem astronautą bez ciała - pustka to pustka. I już mam totalnie nieskończoną, nieograniczoną przestrzeń, bez podziału na 'ja' i 'nie ja'... Pełna wolność będąca pełną nicością.

Z tej nicości może wyłonić się wszystko bo tylko nicość jest nieograniczonym potencjałem... Cokolwiek zaistnieje będzie ograniczeniem... Ale także punktem odniesienia... Czy ograniczenie i punkt odniesienia to to samo? Czy to dwa przeciwstawne punkty spojrzenia na to samo?

( kurcze, piszę to, moja świadomość doświadcza pustki i czuję się jakbym się naćpała i pisała głupoty)

Jestem 'ja' - świadomość i to czego doświadczam czyli pustka, nadal korzystam z mechanizmów umysłu, a one mogą kreować iluzje...
to ten mechanizm chyba sprawia że następuje oddzielenie owego ja od pustki,
intencja, chęć bycia,
a aby być to trzeba być czymś odrębnym
pustka w pustce to nie bycie,
coś odrębnego od pustki w pustce można nazwać bytem...
bo w sumie to i owo ja i owa pustka to nieskończoność,
coś poza czasem i przestrzenią...
czas i przestrzeń powstaje gdy tworzę jakiś model będący punktem odniesienia...
gdy tworzę punkt zero i linie od niego odchodzące, ten punkt to tu i teraz, dzięki niemu mam 'tam' oraz 'przedtem i potem'...

Ale każdy punkt to z perspektywy tego punktu tu i teraz, czy nieograniczona, nieskończona świadomość aby móc doświadczać musi jakby się zapaść do nieskończenie małego punktu tu i teraz???

Tego co przed chwilą doświadczyłam nie potrafię opisać...
Najbliżej chyba jest : wszystko i nic ,ale naraz i będące jednością :shock:
Takie zrozumienie że jedyne co jest to nieistniejąca pustka a wszystko co jest to iluzja oddzielności... nie- doświadczanie iluzji oddzielności, bo gdyby nie była doświadczana to by jej nie było...
Pustka - doświadczanie iluzji odrębności - świadomość...
Może to jedno i to samo???

eh, wracam do 'normalnego tu i teraz' .... mimo że ani na moment nie byłam gdzieś indziej, bo cały czas widziałam monitor, mogłam pisać :think:



Mi wychodzi że 'ja' to tylko doświadczanie, obserwacja ( ale nie ma obserwatora, to jakaś iluzja że obserwator istnieje), coś co nie ma cech, tak rozumiane 'ja' się nie przywiązuje, przywiązanie powstaje w umyśle, który jest przez to 'ja' obserwowany,
w sumie nie potrafię powiedzieć że tak rozumiane 'ja' to coś co istnieje.
Tak, to raczej relacja do istnienia...
Tylko co jest tym istnieniem? - to co nazywamy 'obiektywną rzeczywistością' co do której mam tylko założenie że istnieje?, czy to czego doświadczam, a co jest wytworem umysłu?


Tak się zamotałam w definiowaniu że mi wychodzi że bóg to taka świadomość nieskupiona na konkretnym miejscu i czasie tożsama chyba z pustką będącą zarazem pełnią - jakby etap przed rozdziałem na to co doświadcza i to co jest doświadczane- to zjednoczenie sprawia że nie ma miejsca na cierpienie, oddzielenie, pragnienia...
A ja to to samo tylko skupione na tu i teraz, posiadające iluzję odrębności od tej pustki tylko już zawierającej obiekty, które mogą stać się punktami odniesienia ( inne twory zawierające 'ja')- aktualnym punktem odniesienia mojego 'ja' jest mój umysł zawarty w ciele...
Czyli wszystko by się opierało o lęk przed samym sobą, przed zrozumieniem że 'ja' nie ma cech, to przypisywanie jakich cech może sprawić że pojawia się lęk... 
  
    

 

 Rozmowy trwają i może coś poukładają:

http://www.sfinia.fora.pl/swiete-ksiegi,41/lek-przed-bogiem,10213-50.html





















 


 





Puzzle, puzzle , puzzle :think: