http://www.sfinia.fora.pl/religie-i-wyznania,6/czy-bog-od-swoich-wiernych-oczekuje-slepej-wiary,9613.html#367231
Hmmm, może na tym polega dorastanie - jako dzieci
praktycznie ślepo wierzymy rodzicom i ma to dla nas sens,wręcz jest
warunkiem przetrwania, ale gdy dorastamy czas zacząć ich poglądy
weryfikować, usamodzielnić się , stworzyć własny światopogląd - nie musi
to oznaczać całkowitego wyrzeczenia się wszystkiego czego nas nauczyli,
bo to też nie było by mądre, odrzucić coś tylko dlatego że oni w to
wierzyli - warto dokonać możliwie najbardziej rzetelnej weryfikacji. Ja
na jej drodze odrzuciłam Boga z Biblii,chrześcijańską wizję świata, ale
nie odrzuciłam na pniu wszystkich wartości chrześcijańskich tylko
dlatego że mi się z chrześcijaństwem kojarzą, tej weryfikacji zwyczajnie
jeszcze nie skończyłam...
Generalnie nie potrafię w nic uwierzyć w 100%, zawsze zostaje miejsce na niepewność, na weryfikację, na szukanie nowych danych.
Uważam że warto poznać jak najwięcej różnych punktów widzenia bo wtedy
można sobie powyciągać to co uznam za cenne. Fakt że nie wyznaję
jakiejkolwiek religii nie znaczy że one nie mają mi nic do przekazania,
zwyczajnie nie biorę 'wyżywienia' w całości - popróbuję, posmakuję,
przemyślę i to co mi odpowiada trafi na mój talerz na dłużej.
Mi wychodzi pozycja między młotem a kowadłem
Ateizm - nie bo jednak moje poglądy zakładają coś co mogę bogiem nazwać,
coś niematerialnego, będącego poza czasem i przestrzenią,
Teizm - nie, bo mój bóg ma cechy raczej klasyfikujące to pod deizm, ale
deizm też nie... panteizm też nie bo mój bóg jest od materialnego świata
odrębny...
Jako wyznawca jakiejkolwiek religii się nie klasyfikuję, wrogiem
jakiejkolwiek nie jestem, choć jestem przeciwna wszelkim fanatyzmom.
No własnowierstwo - Ircizm:P
Ja w nic nie wierzę w 100%, mówiąc że w coś wierzę
wyrażam tylko subiektywne przypuszczenie, robocze założenie że tak
właśnie jest, staram się być uczciwa względem siebie i dlatego mimo że
szanuję, cenię i chcę zrozumieć wszelkie religie, ideologie itd, nie
potrafię arbitralnie uznać że ta jest lepsza bo tu a tu się urodziłam,
lub bo tą najlepiej znam, szczególnie gdy wiem ile elementów mi nie
pasuje. Wybrałam skrajne nieutożsamianie się, czy ma to wady - mnóstwo,
ale nie uznając większości tego co ludzie rozumieją pod danym pojęciem
czułabym się hipokrytką, a wybrałam że gdy uznam że coś jest hipokryzją
to będę dążyć do eliminacji tego.
Twierdziłam że jestem ateistką, bo nie wierzę w jakiegokolwiek boga(
według opisów religijnych , czy mitologicznych) ,ale okazało się że
jednak jakąś okrojoną własną wizję czegoś nadprzyrodzonego mam, że mogę
to nazwać bogiem , więc ok - mimo że to ateizm jest mi bliski, uważam że
nie mam prawa się do tego grona zaliczać,choć także nie jestem teistką,
ani agnostyczką - dziwna sytuacja, ale wolę szczery 'Ircizm' niż
hipokryzję.
Tak samo jak nie mogę powiedzieć że jestem weganką, bo np jem miodek i
bez oporów połknę kapsułkę z żelatyny wieprzowej , choć idea jest mi
bliska bo generalnie produktów zwierzęcych nie jem.
I tak sporo pojęć dopasowuję do siebie, do własnego pojmowania świata(
moja definicja świadomości choćby). Uznałam że pojęcia odnoszące się do
przynależności grupowej abym się mogła z czystym sumieniem zadeklarować
że przynależę muszę spełniać definicję, np jestem matką, bo mam dzieci -
definicja prosta jak budowa cepa. Chrześcijanką nie jestem bo nie mam
pewności co do istnienia Jezusa ani co do prawdziwości Biblii, co mi nie
przeszkadza korzystać z tego co w tej religii uważam za wartościowe.
Buddyzm jest mi bliski ,ale też pewne kwestie mi nie pasują więc uznaję
że buddystką nie jestem.
Czasem czuję że wygodniej byłoby przyjąć jakiś gotowy schemat a nie
wszystko samemu budować z wybranych klocków, ale z Lego też tak robię -
mogę raz zbudować coś według instrukcji, po czym spokojnie to rozbiorę i
potem będę tworzyć coś swojego wybierając odpowiednie elementy z
różnych zestawów, dzieciaki robią to samo, i zgodnie twierdzimy że nawet
jak według innych nasze konstrukcje mają sporo wad to są nasze i
spełniają funkcje jakie ustaliliśmy że mają spełniać, a jak nie to
przebudowa... na tym w końcu polega zabawa.
Tylko z życiem to problem jest taki że chcę ułożyć coś spójnego z owych
puzzli ale nie mam do końca wizji co to będzie, nie mam wszystkich
puzzli a te co mam potrafią być pogięte, do tego one są w 5D
Czasem wygodnie mi uznać że reinkarnacja istnieje i że mam całą
wieczność aby to poskładać , bo choć w każdym życiu składam od nowa to
jakby gdzieś zostaje ślad wizji całości...
nigdy nie możemy niczego być pewni, to oczywiste.
Coś wiem - mam informację ,ale mimo to nie jestem jej pewna, nie muszę w
nią wierzyć. W moim rozumieniu fakt że coś wiem ma mniejsze znaczenie niż fakt że w coś wierzę,
bo wierzę w informację dopiero gdy inne dane ją potwierdzają, ale
oczywiście nie wiedząc co przyniosą nowe informacje nie ma mowy o
pewności.
nie wierzę w absolutność jakiegokolwiek rodzaju,
rozumiem jako pojęcie i na tym to się kończy. Nie wierzę że istnieje
doskonałość, można dążyć do perfekcji w jakiejś dziedzinie, można być
jej bliskim ale tu serio pasuje to co opisywał Zenon o Achillesie i
żółwiu. Żółwia doskonałości nie dogonisz, zawsze ucieknie, bo im bliżej
jesteś tym kolejne kroki są mniejsze i trudniejsze, realnego żółwia
wyprzedzisz bo możesz robić zawsze tak samo duże kroki jak na początku, z
dążeniem do doskonałości tak nie jest, to jak dążenie do
nieskończoności.
Wiara jako złożona konstrukcja stabilności myślowej...
No tak, to mi elegancko pasuje i sporo wyjaśnia.
No widzisz Irko - mamy podobne podejście. Jak wiesz miałem niezłe przeżycia i doświadczyłem niesamowitego. Kazałas mi odpowiadać - kim jestem i wyszło że jestem cząstką boga - tak jak Ty drzewo czy ptak. Ja mam w głowie ten obraz do którego nie sa mi potrzebne żadne religie. |Po swojemu rozpoznaje jak jest. Przez pewien okres czasu zastanawiałem się nad własnowierstwem. Jednak to nie jest tak bo jestem powiązany ze wszystkim i to we wszystkich możliwych płaszczyznach. Poruszyłas temat reinkarnacji. Oczywiscie ze wierzę w nią, ale nie tylko w taką że byliśmy zwierzęciem innym człowiekiem czy rosliną. U mnie to idzie dalej. Sadzę ze byłem m inn znienawidzonym wśród ludzi szarakiem i innym przedstawicielem obcej cywilizacji. Tak wiec nie nienawidzę obcych - bo to inna forma nas samych
OdpowiedzUsuńPo prostu sądzisz że jest tylko jedna świadomość tylko doświadczająca rzeczywistości z każdej możliwej perspektywy?
OdpowiedzUsuńDla mnie tak! Ale każdy ma swoją więc jest ich w sumie niewyobrażalnie wiele. W końcu to one budują rzeczywistość
UsuńBudują rzeczywistość czy jej doświadczają?... , świadomość obserwuje jak umysły stwarzają swoje modele rzeczywistości. Rozproszone świadomość istot nie doświadczają rzeczywistości takiej jaka ona jest, choć chyba masz rację, mimo że doświadczają tylko modeli współtworzą rzeczywistość... Mam nadzieję że kiedyś te puzzle się ułożą w jeden sensowny i użyteczny schemat.
UsuńPamietasz jak kiedys mówiłem ze jestem osobliwością w czasoprzestrzeni przez która przechodzi energia tworząc materię. Myslę ze coś w tym jest. Poprzez kontakty z innymi osobliwościami tworzymy otaczajaca nas rzeczywistość. Nawet drzewa ja tworzą bo kontaktuja sie z innymi roslinami. Jako ze tych osobliwosci jest nieskończenie wiele to co nas otacza jest coraz piekniejsze bardziej skomplikowane i rozwiniete
Usuń