poniedziałek, 20 maja 2019

Czarne światło

Czarne światło przez pełną pustkę mknie
Z prędkością światła nie pokonując żadnej odległości
Rozświetla jasność swą czernią
Karmi czarnoświetlne rośliny 
Ich liście białe jak śnieg, 
Który znają tylko z baśni starych nowo narodzonych kryształów...
Czarne światło przez pełną pustkę mknie
Zrodzone w czarnej dziury największym szczycie.
Rozświetla jasność swą czernią
Czereśniową czernią czerniny czerpiąc cierpienie cierniste
Czarne światło
Ciepłe jak zero absolutne
Szybkie jak bezruch w niebycie
Logiczne jak koło kwadratowe
Jak czerwona zieleń
W poszukiwaniu nicości
Trafiam na czarne światło
Mknące z prędkością światła mimo zawsze zerowego dystansu.
Niebyt i byt
Jedno od drugiego zależne
Dualna Jednia
Światło czarne
Światło białe
I wszystkie kolory pomiędzy

To czego nie umiem podważyć

Podważam każde podstawowe założenie i gdy biorę jego przeciwieństwo praktycznue nic się nie zmienia.

Istnieje obiektywna rzeczywistość, albo tylko obiektywny obserwator tworzący subiektywną rzeczywistość. Na jedno wychodzi, serio. Jak się to dobrze przemyśli to wychodzi na jedno...
W praktyce solipsysta będzie zachowywał się jak każdy inny człowiek, bo w końcu wyśnił sobie bardzo realistyczną grę i nie ma ochoty przegrać przez olanie praw fizyki ;)

Istnieje prawda i fałsz, albo iluzja prawdy i fałszu. To na jedno wychodzi.
Świat rzeczywisty czy super realistyczna symulacja? Jaka to różnica tak na serio?

Jedyne co jest nieruszalne to doświadczanie, wszelkie spekulacje kto doświadcza i czego są ok, ale nie potrafię zaprzeczyć temu że następuje doświadczanie. Mogę usunąć podmiot doświadczający i zastąpić czystym doświadczaniem, ale fakt doświadczania jest rdzeniem...
Nawet istnienie i nieistnienie mogę uznać za koncept, ale koncept nałożony na doświadczenie.
Doświadczanie to ta jedyna pewna rzecz, nie istnienie, a doświadczanie.

Od tego można wyjść i zacząć kombinować co doświadcza czego, w jaki sposób i dlaczego...

poniedziałek, 13 maja 2019

Miłość po raz kolejny... plus suwaki emocji

Miłość(pragnienie dobra)- nienawiść
Miłość(zaangażowanie) -obojętność
Miłość(ufność/wiara?) -strach

Strach- ciekawość + ostrożność
Nuda - ekscytacja + opanowanie/spokój
Złość - akceptacja + pragnienie zmiany
Smutek - radość + brak przywiązania
Wstyd/poczucie winy - zadowolenie + szacunek/odpowiedzialność
Niezadowolenie/brak akceptacji/odraza/obrzydzenie- zachwyt/podziw + pragnienie zmiany/dostrzeganie minusów


niedziela, 12 maja 2019

Sens?

Jaki jest istnienia sens?
Może sensem tym jest sen?
I istnienie sobie śni...
Skoro śni to znak, że jest
Jest tylko czym?
Czystym bytem czy niebytem
Co to znaczy zwykłe być?
Jestem tym nie będąc tamtym?
Jestem bytem i nie bytem...
Ale jaki to ma sens?
Z czego sens wynika?
Z przyczyn czy celu?
Kiedy sens znika?
Czy cokolwiek jest na serio bezsensowne?
Obiektywnie bezsensowne?
Czy cokolwiek bez podmiotu sens posiada?
Może podmiot sensem włada?
Może podmiot sens dokłada?
Przyczyna-akcja-skutek
Akcja sens ma albo nie
Zależy kto czego chce
I sens widzi albo nie...
Czy przyczyna daje sens czy tylko powód?
A skutek? Kiedy jest skuteczny?
Skuć, snuć, wróć!
Może skutek jest wysnuty ;)
Może sen jest skuty..
Kuć, kłóć?
Sensu chyba brak
Ale czemu właśnie tak?
Ten tekst sens ma albo nie
Jeden widzi inny nie
Zależy kto czego chce
Czego kto oczekuje
Takim skutkiem to skutkuje ;)

środa, 8 maja 2019

Ja....

Doświadczam, więc jestem, tylko kim?
Co jest mną a co nie? Co należy do mnie a co nie?
Nie jestem moją mamą. Pierwsze odkrycie.
Ja to moje ciało, jest ono i świat pełny innych ludzi.
Ale mam rodzinę. To moja rodzina. Ich szczęście jest moim szczęściem, ich krzywda i problemy moimi problemami.
Szukam tożsamości, ustalam jaka jestem i jakie gram role.
Jestem dzieckiem, siostrą, koleżanką, przyjaciółką oraz kogoś wrogiem. Uczniem choć czasem nauczycielem. Jestem członkiem takiej a takiej grupy...
Różnica między jestem członkiem jakiejś grupy, np religijnej typu katolicy a jestem katolikiem jest iluzją, bo przynależność od tożsamości nie dzieli jeszcze przepaść.
Jestem członikem klasy/grupy xyz, jestem z xyz, jestem xyz... mechanizmy obronne ego, bronią wszystkiego z czym się utożsamiam, całego szerokiego obrazu siebie.
Dlatego ludzie tak ostro bronią swoich grup, poglądów, tożsamości...

Unikanie samotności, potrzeba przynależności i tożsamości.
Rozszerzam zakres siebie i jestem obywatelem świata i wszechświata.
To ogranicza chęć udziału w wojenkach o wyższość jednych grup względem innych, bo o ile porównywania w konkretnej dziedzinie w celu ustalenia co warto poprawić są ok, tak udowadnianie, że jakaś grupa całokształtowo jest lepsza od innych zachodzi z zasady na drodze udawania że nie ma słabych punktów lub na drodze prób obniżenia poziomu "wroga"...

Jestem swoim ciałem i umysłem i mam złudzenie kontroli...
Ale iluzja pęka jak bańka mydlana.
Doświadczam ciała i umysłu, mam ciało i umysł, tak samo jak mam różne przedmioty oraz przynależności grupowe.
Mogę się do tego przyznawać lub nie, lubić to lub nie, akceptować lub nie, pragnąć zmieniać lub nie.
Zakres kontroli wyznaczany jest możliwościami zmiany tego, tym samym bardziej jestem władcą moich zabawek niż moich myśli...
Na jakim polu jestem suwerennym władcą?
Czy suwerenność to władza absolutna, czy władza niezależna od innych władców ale nie od praw danego obszaru?

Rozumienie owych praw jest podstawą suwerennego zarządzania, bo pewnych rzeczy się nie przeskoczy, ale można zrozumieć i wykorzystać do swoich celów, choćby prawa przyrody.

Niezależnie od kierunku, czy rozszerzam zakres siebie czy zawężam do punktu bez rozmiaru i tak ostatecznie obiektywnie jestem wszystkim i niczym, bo uznać czym mogę tylko subiektywnie, mogę określić relacje względem czegoś. Tak na serio do po prostu doświadczam siebie z pewnego punktu.

Teraz dopiero zaczyna się zabawa, bo skoro doświadczam siebie, to mam na siebie pewien wpływ i "wystarczy" poznać owe prawa obowiązujące aby z wroga stały się pomocnikiem do wdrażania zmian.

Podstawą jest odpowiednie zrozumienie i oprogramowanie narzędzia jakim jest umysł, ustalenie jakie mam możliwości, jakie programy a jakie chcę mieć.
Analogia do komputera może i ma ograniczenia, ale i tak jest wygodna, bo umysł jest oprogramowaniem samoprogramującego się robota, czyli ciała i to wirtualnego w symulacji zwanej wszechświat...

Pytanie jakiej gry chcę doświadczać? Co chcę tu dokonać? Jak i co zmodyfikować?

Cel roboczy: poznać i zrozumieć mechanizmy i świadomie zacząć sterować, a to co jest pod autopilotem... no cóż, można programować autopilota.

Przyczyna- skutek...
Aby zmienić skutek, trzeba zmienić przyczynę, na szczęście cele też są przyczyną, tyle, że osadzoną w wyobrażonej przyszłości.
Oczywiście to jak sobie wyobrażam idealną przyszłość też ma przyczyny...
I gdzie ta wolna wola?
Moim zdaniem nigdzie, ale jest opcja samoprogramowania tu i teraz, poznania przyczyn i potencjalnych skutków i w zależności od odczuć jakie dana wizja niesie pójść za tym co wolę/czego chcę.
Nie wybieram dowolnie tego co wolę, ale mogę do tego dążyć skutecznie lub sabotować sama siebie...

Do ustalania jak plus minus wygląda suwaczkowy panel sterowania umysłu pora powrócić ;)


wtorek, 7 maja 2019

Miłość jako centrum wyższych wartości:

Stawiam w centrum Miłość, taką nieskończenie doskonałą i pełną, czyli w praktyce w nieskończoność się doskonalącą i dopełniającą.
Dookoła umieszczam te aspekty które uważam za niezbędne i dopełniające siebie, a podział ma poszczególne aspekty jako sztuczny, choć użyteczny.
Kolejna linia to ich przeciwieństwa.

Miłość centalna:
Miłość
- Zaangażowanie- obojętność
                               - nadopiekuńczość
- Otwartość - strach
                      - przywiązanie
- Pragnienie dobra - nienawiść
                                   - samopoświęcenie

Teraz , aby nie wpaść w drugie myślniki przeciwieństw, czyli w przesadę potrzeba:
Zrozumienia, czyli aspektu Prawdy
Suwerenności, czyli aspektu Wolności

Prawda:
Zrozumienie -niewiedza( brak informacji)
                        - ignorancja( olanie inf )
                        - projekcja / iluzja (błędy)
                        - kłamstwo (celowo błędne inf)
Aby móc rozwijać zrozumienie potrzebna jest:
Mądrość - nieświadomość swojej niewiedzy
                 - założenie, że zna się Prawdę
                 - brak umiejętności praktycznych,
w tym weryfikowania danych
                 -braki w pojmowaniu i poziomie realizacji innych wyższych wartości
                 - nieznajomość i olewanie praw istot, wynikających z tego kim są i co mają...


Teraz kolejny element:
Wolność
Wolność od - przywiązania
                      -przywiązywanie/zniewalanie
Wolność do - zbędne ograniczenia
                      - przywiązywanie/zniewalanie
W praktyce daje to:
Suwerenność- gra w pana i sługę
                        -braki samokontroli
                        - brak akceptacji ograniczeń
                        -brak zrozumienia

Tak, są to pozornie błędne koła...

A to nie wszystko:
Piękno:
Harmonia - kompletny chaos
                    -skrajne i sztywne przyporządkowanie
Wrażliwość na piękno, umiejętność zachwycania się - zamknięcie estetyczne
                               -sztywne ramy estetyczne

Moc - przemoc
        - niemoc/bezsilność

Dobro - zło, czyli krzywdzenie, odbieranie praw.
            - braki w innych ideach/wartościach

Życie:
Biologiczne - stan między powstaniem a śmiercią
Życie jako doświadczanie
Życie jako proces rozwoju, ewolucji

Tak to widzę na chwilę obecną.




               



                 

piątek, 3 maja 2019

Bóg, wieczność i nieskończoność

Ja uważam (co nie znaczy, że to prawda, bo przecież nie uważam swoich przekonań za prawdziwe, a tylko za moim aktualnym zdaniem najbliższe prawdy!), że Bóg JEST, a cała reszta dotycząca tego jaki to subiektywne spekulacje, zależne od indywidualnego układu odniesienia.

Z jednej perspektywy jest wieczny i niezmienny, z innej ma początek i się zmienia.
Czy wstęga mobiusa ma początek i koniec? A czy chodząca po niej mrówka może chodzić wiecznie?
Czy dla mrówki wstęga miała początek, oraz na starcie była pewna, że ma dwie strony?

Wstęga jest metaforą mającą zobrazować, że to co wydaje się być drugą stroną medalu może być tą samą...
A dla mrówki początek jest tam gdzie zaczęła wędrówkę, a koniec tam gdzie skończy, mimo, że wstęga nie ma początku ani końca tak obiektywnie.
Tym samym Bóg może być na raz początkiem i końcem, no i środkiem, dosłownie wszystkim i to w znaczeniu nieograniczonej nieskończoności nieskończonej ilości wymiarów. Nasz wymiar czasowy jest tylko jednym z nieskończonej ilości najróżniejszych wymiarów.

Bóg JEST, tak się przedstawił nawet w Biblii, która nie jest według mnie najlepszym źródłem wiedzy o Bogu, ale to co kluczowe jest wszędzie dostępne.
Bóg jest wszystkim i niczym- zależy od perspektywy i definicji. 

Jedyną cechą Boga jest to, że JEST, a to czym lub kim zależy od indywidualnego obrazu.
Dla jednego jedyną Prawdą albo wszystkim dla drugiego niczym...
Dla jednego jest Stwórcą albo Źródłem dla innego wytworem wyobraźni o dowolnych cechach przypisywanych przez religię.
Albo pustym pojęciem. Pojęciem abstrakcyjnym, zapewne ilu ludzi tyle obrazów, a raczej więcej, bo standardowo obraz Boga ewoluuje...

Cokolwiek o Bogu powiemy to nie oddaje Prawdy.
Kłania się teologia apofatyczna, najsłynniejsze zdanie o Tao oraz cechy brahmana, który nie ma atrybutów.

Królestwo Boga jest w Tobie i to na wieczność, można tylko zapomnieć, że tam jest. A jak kto rozumie Królestwo Boga zależy od religii, niektórzy nazywają sytuację gdy odnajdziesz drogę oświeceniem, nirwaną, mokszą, mistyczną relacją z Bogiem. To tylko nazwy.

No to poleciałam.

Aha wieczność to wieczne teraz. Zawsze jest teraz. A dawniejsze i wcześniejsze teraz nazywamy względem tego obecnego teraz. Ale bezwzględnie to zawsze jest teraz. Patrząc z góry na płaską czasoprzestrzeń jest tylko jedno jedyne teraz... 

I co ja niby z tą wiedzą zrobię? Chciałam zrozumieć i mam za swoje... Jak to Tobie przekazać, a raczej Sobie...

Tak, powinnam się leczyć, ale na pewnym poziomie wszystko jest jednym, serio ;) . Oczywiście tylko na pewnym poziomie i z pewnej perspektywy.

Jak jabłko jest jednym jabłkiem, ale miliardami cząsteczek... Jak jeden nieskończony zbiór jest nieskończoną ilością nieskończonych zbiorów. Te podzbiory nie są nadrzędnym zbiorem, bo są ograniczone, ale mimo to nieskończone. I macie 'na obraz i podobieństwo'... 

Tak w ultra skrócie:brahman czyli Absolut, jest niguna czyli bez atrybutów, tym samym jest niezmienny, wszelkie wyobrażenia brahmana to saguna brahman, czyli brahman z atrybutami i tu macie wszystkich Bogów z osobowościami, choć oczywiście chrześcijanie twierdzą, że Bóg chrześcijański jest tym jedynym, bo serio opis teologiczny całkiem nieźle oddaje to co ma oddawać, szczególnie teologia apofatyczna;) Ale obrazy jakie mają typowi wierni to saguna.
Przechodzimy do atmana to plus minus dusza.
I tu robi się ciekawie, bo buddyści mają anatmana, czyli po prostu nie wierzą w coś takiego jaki indywidualna dusza, co jest logiczne biorąc pod uwagę uznanie wszystkiego poza Absolutem za iluzję, maja. Advaita vedanta zaś głosi, że atman jest tożsamy z brahmanem, z tym, że jak zawsze pojawia się problem z tłumaczeniem z sanskrytu.
To taka tożsamość jak ocean i fala na oceanie, albo ocean i kropla, to i to jest wodą... 

Bóg z atrybutami, działający nie jest Absolutem.

Czy prawda musi być wieczna i niezmienna? Teraz jestem tu i to jest prawda, aby było to prawdą wieczną i niezmienną ten stan musiałby istnieć zawsze. Jest to możliwe w mojej pokręconej koncepcji świata, którą już kiedyś próbowałam tłumaczyć, ale okazało się, że jakoś inni mają problem z wyobrażaniem sobie przestrzenii n-wymiarowych, a wielowymiarowy czas sprawia poważne problemy. 
Zresztą samo pojęcie nieskończoności jakoś chyba mało komu mieści się w głowach. 
A bez tego nie ma jak myśleć o wieczności...

Czy nieskończony ciąg może mieć początek? A czy może zawierać tylko wybrane elementy o konkretnych parametrach? 

Ile liczb mieści się między jedynką a dwójką? A ile jest liczb całkowitych? Ile wymiennych, ile niewymiernych? Ile zespolonych? A teraz to samo rozrysować zbiorami...Może być miejsza lub większa nieskończoność?
Jaki rozmiar ma punkt w przestrzenii?

Ile punktów ma milimetrowa prosta?
Czy kilometrowa ma ich więcej?

Nieskończony czas nazywamy wiecznością, prawda?
Teraz wystarczy ustalić czym jest czas i serio definicja : nieprzestrzenny wymiar czasoprzestrzenii jest najbardziej użyteczna.
Aha, geometrie nieeuklidesowe też się przydają.
Matematyka nie gryzie... chyba;)


Wieczność to tylko nieskończony niewektorowy czas, nawet jednowymiarowy o ile jest chociaż jednostronnie otwarty będzie wiecznością.

Ktoś tu w ogóle rozumie na czym polega nieograniczona nieskończoność? Albo chociaż ograniczona kilkuwymiarowa? A ilu prostą jednowymiarową otwartą nieskończoność? Chociaż taką zamkniętą między zerem a jeden na osi liczb rzeczywistych?


Masz nieskończoną liczbę liczb rzeczywistych, a zakres między jedną a drugą też jest nieskończony. Czyli masz dążenie do nieskończoności od zera w stronę plusa, w stronę minusa, ale także jakby nieskończoność w przybliżaniu się, bo między 1 a 1,1 też zmieści się nieskończenie wiele liczb.
Masz nieskończoną oś liczb rzeczywistych, każda grupa zawierająca jakikolwiek odcinek tej osi będzie nieskończona, długość tego odcinka nie ma znaczenia, bo każdy zawiera nieskończenie wiele elementów.
Punkt->nieskończoność<-Punkt
Tak samo nieskończone są grupy zawierające tylko liczby o pewnych cechach gdy zakres jest przynajmniej z jednej strony otwarty, typu liczby wymierne albo całkowite.
Punkt o pewnej właściwości -> nieskończoność punktów o tej właściwości
Nieskończoności ograniczone mimo ograniczeń i niezawierania elementów z poza granicy dalej są nieskończone.

A to dopiero początek, bo gdy się komuś wydaje, że nieskończoność liczb rzeczywistych nie ma granic to okazuje się, że jest strasznie ograniczona.
Tak samo oś czasu nawet bez początku i końca ma swoje poważne ograniczenie. Ogranicza się do jednego wymiaru...
Weźmy takie zero. Konkretny punkt, no nie? Gdy wiesz, że położenie punktu to zero wszystko wydaje się oczywiste, ale nie bierzesz pod uwagę liczb urojonych.
Od tego zera oś biegnie w prawo i w lewo do nieskończonosci na minusie i na pulsie oraz w górę gdzie masz dodatnie liczby urojone oraz w dół gdzie masz ujemne liczby urojone. Tym samym liczby opisujemy już nie jednym parametrem a dwoma, a dodanie kolejnej osi sprawiło, że nie mamy jednej osi poziomej obejmującej nieskończenie wiele liczb rzeczywistch, ale takich osi jest nieskończenie wiele i mamy nieskończoną przestrzeń liczb zespolonych. Zamiast odcinka A= 0, B= 1 mamy kwadrat: A=0,0, B=1,0 ( po przecinku wartość urojona), C=0,i, D=1,i. Punkty opisywane położeniem względem osi liczb rzeczywistych oraz urojonych to liczby zespolone...
Oczywiście między A a B jest nieskończona ilość punktów, jak i między każdym rogiem owego kwadratu, w środku of course nieskończona ilość punktów...
Jeszcze łapiesz? Mamy dopiero przestrzeń dwuwymiarową... Jeszcze trzecia oś przestrzeni oraz oś czasu i mamy czasoprzestrzeń, jako, że przestrzeń się rozszerza, czyli roboczo powiedzmy dąży do nieskończoności a czas też biegnie do przodu to nieskończone osie matematyczne względnie dobrze się nadają.
Choć geometrii euklidesowej tak na serio do tego nie polecam, ale obstawiam, że innych nie znasz...

Teraz zostawmy przestrzeń, utkwimy w punkcie zero, zero, zero ok? I się nie ruszamy w przestrzenii. Czy takie parametry wystarczą aby się z kimś umówić? No nie, bo potrzeba jeszcze ustalić kiedy...
I tu mamy ową nieprzestrzenną oś czasoprzestrzenii, czyli czas.
Jak już wiesz nawet jeśli oś ma początek to i tak zawiera nieskończoną ilość punktów, czyli momentów. Punkt nie ma rozmiaru a moment nie ma trwania. Gdy założymy, takie cudo jak czas Plancka lub chronon to chociaż podczas trwania sekundy nie mamy nieskończonej ilości momentów, bo moment ma określony zakres. Wówczas gdy założymy że czas ma początek i przyjmiemy totalnie bezpodstawne założenie, że gdzieś się kończy, lub ładnie wróci do początku to nie mamy wieczności... chyba, że tak jak z liczbami urojonymi ( niezbędnymi do wielu obliczeń dzięki którym możesz to czytać, nazwa ujowa, ale cóż) okaże się, że osi jest więcej...

Ja mam o tyle łatwiej, że myślę w zasadzie w czterowymiarowej przestrzenii i nie lubię w umysłowych symulacjach liniowego czasu;)

Mam problem z załapaniem, że ludzie różne zjawiska wyobrażają sobie wizualnie jako dwa punkty, to albo to.
Przecież pomiędzy jest całe spektrum, do tego gdy nasię środku masz punkt zero to można z niego kilka osi wyprowadzić i operować hiperkulą.

Teraz taką hiperkulę, lub zwykłą kulę potraktuj jako punkt i umieść w przynajmniej trójwymiarowej przestrzenii czasowej.
Prawdziwą nieskończoność uzyskasz gdy wyobrazisz sobie nieskończenie wiele nieskończonych wymiarów i to zarówno przestrzennych jak i czasowych... ej, ale dlaczego tylko dwa typy? Co sądzisz o wymiarach duchowych gdzie nasz wszechświat jest tylko jednym z nieskończonej ilości punktów w duchowej przestrzeni nieskończonego wymiaru bo skoro może być pierwszy wymiar i drugi i trzeci to można tak do nieskończoności, a to tylko liczby całkowite... :D

A teraz weźmy Miłość, czy nieskończona Miłość może mieć granice? Czy raczej w każdym wymiarze dąży do nieskończoności. W każdy czyli w nieskończonej ilości wymiarów...

Jak ktoś to przeczytał to głębokie ukłony i proszę o zjebkę za potworne uproszczenia...

Podsumowanie - wieczność jak dla mnie to nie jeden jedyny moment, ale nieskończony zbiór momentów obejmujący wszystkie zdarzenia... Nieskończoną i nieograniczoną ilość zdarzeń.
Wieczność jako ograniczona nieskończoność to raczej nie dla Boga, bo ma być nieograniczony, no nie?