środa, 8 maja 2019

Ja....

Doświadczam, więc jestem, tylko kim?
Co jest mną a co nie? Co należy do mnie a co nie?
Nie jestem moją mamą. Pierwsze odkrycie.
Ja to moje ciało, jest ono i świat pełny innych ludzi.
Ale mam rodzinę. To moja rodzina. Ich szczęście jest moim szczęściem, ich krzywda i problemy moimi problemami.
Szukam tożsamości, ustalam jaka jestem i jakie gram role.
Jestem dzieckiem, siostrą, koleżanką, przyjaciółką oraz kogoś wrogiem. Uczniem choć czasem nauczycielem. Jestem członkiem takiej a takiej grupy...
Różnica między jestem członkiem jakiejś grupy, np religijnej typu katolicy a jestem katolikiem jest iluzją, bo przynależność od tożsamości nie dzieli jeszcze przepaść.
Jestem członikem klasy/grupy xyz, jestem z xyz, jestem xyz... mechanizmy obronne ego, bronią wszystkiego z czym się utożsamiam, całego szerokiego obrazu siebie.
Dlatego ludzie tak ostro bronią swoich grup, poglądów, tożsamości...

Unikanie samotności, potrzeba przynależności i tożsamości.
Rozszerzam zakres siebie i jestem obywatelem świata i wszechświata.
To ogranicza chęć udziału w wojenkach o wyższość jednych grup względem innych, bo o ile porównywania w konkretnej dziedzinie w celu ustalenia co warto poprawić są ok, tak udowadnianie, że jakaś grupa całokształtowo jest lepsza od innych zachodzi z zasady na drodze udawania że nie ma słabych punktów lub na drodze prób obniżenia poziomu "wroga"...

Jestem swoim ciałem i umysłem i mam złudzenie kontroli...
Ale iluzja pęka jak bańka mydlana.
Doświadczam ciała i umysłu, mam ciało i umysł, tak samo jak mam różne przedmioty oraz przynależności grupowe.
Mogę się do tego przyznawać lub nie, lubić to lub nie, akceptować lub nie, pragnąć zmieniać lub nie.
Zakres kontroli wyznaczany jest możliwościami zmiany tego, tym samym bardziej jestem władcą moich zabawek niż moich myśli...
Na jakim polu jestem suwerennym władcą?
Czy suwerenność to władza absolutna, czy władza niezależna od innych władców ale nie od praw danego obszaru?

Rozumienie owych praw jest podstawą suwerennego zarządzania, bo pewnych rzeczy się nie przeskoczy, ale można zrozumieć i wykorzystać do swoich celów, choćby prawa przyrody.

Niezależnie od kierunku, czy rozszerzam zakres siebie czy zawężam do punktu bez rozmiaru i tak ostatecznie obiektywnie jestem wszystkim i niczym, bo uznać czym mogę tylko subiektywnie, mogę określić relacje względem czegoś. Tak na serio do po prostu doświadczam siebie z pewnego punktu.

Teraz dopiero zaczyna się zabawa, bo skoro doświadczam siebie, to mam na siebie pewien wpływ i "wystarczy" poznać owe prawa obowiązujące aby z wroga stały się pomocnikiem do wdrażania zmian.

Podstawą jest odpowiednie zrozumienie i oprogramowanie narzędzia jakim jest umysł, ustalenie jakie mam możliwości, jakie programy a jakie chcę mieć.
Analogia do komputera może i ma ograniczenia, ale i tak jest wygodna, bo umysł jest oprogramowaniem samoprogramującego się robota, czyli ciała i to wirtualnego w symulacji zwanej wszechświat...

Pytanie jakiej gry chcę doświadczać? Co chcę tu dokonać? Jak i co zmodyfikować?

Cel roboczy: poznać i zrozumieć mechanizmy i świadomie zacząć sterować, a to co jest pod autopilotem... no cóż, można programować autopilota.

Przyczyna- skutek...
Aby zmienić skutek, trzeba zmienić przyczynę, na szczęście cele też są przyczyną, tyle, że osadzoną w wyobrażonej przyszłości.
Oczywiście to jak sobie wyobrażam idealną przyszłość też ma przyczyny...
I gdzie ta wolna wola?
Moim zdaniem nigdzie, ale jest opcja samoprogramowania tu i teraz, poznania przyczyn i potencjalnych skutków i w zależności od odczuć jakie dana wizja niesie pójść za tym co wolę/czego chcę.
Nie wybieram dowolnie tego co wolę, ale mogę do tego dążyć skutecznie lub sabotować sama siebie...

Do ustalania jak plus minus wygląda suwaczkowy panel sterowania umysłu pora powrócić ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz