czwartek, 4 kwietnia 2019

Dobro i zło



Co jest dobre a co nie? Czy cokolwiek jest obiektywnie dobre lub złe?

Według mnie żadna istota ani rzecz same w sobie nie są złe, mogą co najwyżej nie spełniać lub spełniać nasze oczekiwania w różnych kategoriach, według subiektywnych kryteriów.

Czynności? Wszystko zależy od okoliczności, bo czasem kłamstwo to najlepsze wyjście zarówno dla kłamiącego jak i okłamywanego.

Czasem zabicie to najlepsze wyjście, a jak ktoś się nie zgadza to niech nie zabija komara, który dorwał się do jego krwi. Może jednak ludzi nie wolno zabijać pod żadnym pozorem? Tak? Masz przed sobą dorosłego Stalina, Hitlera, Mao i resztę ekipy tego kalibru, siedzą na krzesłach elektrycznych, zostali zabrani tuż przed zainicjowaniem potworności do jakich się przyczynili, możesz ich zabić lub nie. Stoisz za lustrem weneckim, ale możesz odwrócić wzrok i nie oglądać tego jak umierają... Możesz odmienić historię tamtej linii czasowej z której ich zabrano. Masz jakieś większe opory? Czy zabicie ich oceniasz jako dobre?

Inna sprawa, jakbyś wiedział, że masz nieograniczony czas i środki i możesz próbować resocjalizować ich, lub tylko uwięzić do końca życia, wówczas jest lepsze wyjście, nie musisz zabijać.

A jeśli byś wiedział, że zabijając ich sprawisz, że ich rolę spełnią jeszcze gorsze i skuteczniejsze jednostki i skala okrucieństwa będzie znacznie większa?

Dla mnie dobro i zło to raczej spektrum, nawet nie zbliżamy się do skrajnych punktów... bo ich nie ma, oś jest nieskończona...

Oceniamy co jest bardziej w którym kierunku dokonując subiektywnych porównań. Nic nie jest w pełni dobre lub w pełni złe, jest tylko lepsze lub gorsze w danym aspekcie, w porównaniu do czegoś. Bez punktu odniesienia niczego nie da się określić.

Obiektywnie nie ma cech... nic nie jest duże ani małe mimo iż ma rozmiar, ale bez skali porównawczej jakby go nie było, jest nie do określenia. Nic nie jest też dobre ani złe mimo iż przyniesie jakieś skutki, które po prostu są, a to jakie zależy od użytej skali porównawczej. Wszystko jest skutkiem i przyczyną. Tak na serio należałoby oceniać końcowy wynik, ale go nie znamy. Bo może to zabicie totalitarnej elity sprawiłoby że zrobiłoby się miejsce dla jeszcze bardziej spaczonych chorymi ideami osobników, jeszcze skuteczniej wprowadzającymi je w życie?

W praktyce oceniamy decyzje z perspektywy skutków które znamy, lub które przewidujemy. Nie oceniamy samego działania, ale skutki jakie uważamy, że to przyniesie.

Jest to polem do niezłych manewrów, bo jak komuś wmówi się, że GMO to zagrożenie, że rak, że inne potworne rzeczy to ocenia się je jako złe. Gdy ktoś wie czym jest złoty ryż i inne tego typu rośliny ma zupełnie inne zdanie.

Podstawa to unikać generalizacji. GMO nie jest ani dobre, ani złe, ale niektóre stworzone tą metodą odmiany czy gatunki niosą takie albo inne skutki, skutki jakich pragniemy lub jakich chcemy uniknąć.

Chodzi o skutki i o to czy nam się podobają, czy też wręcz przeciwnie, czy zbliżają się do tego co uważamy za stan idealny.

Cel nie uświęca środków, ale ma wpływ na to jak oceniamy dane środki. Liczy się też to czy znamy alternatywy. Jak zawsze kwestia wiedzy.

Zabicie naszych totalitarnych zbrodniarzy wydawało się dobre, ale świadomość alternatywnych rozwiązań zmienia ocenę. Tak samo jak świadomość skutków.

Tym samym aby celniej oceniać położenie danej decyzji na osi dobro-zło należy jak najwięcej rozumieć, wiedzieć.

Czy świadomość przyczyn też zmienia ocenę? No pewnie. Mateusz złamał rękę Michałowi.

Da się to ocenić?

Mogło to się stać przypadkowo lub z premedytacją.

Z chęci zemsty lub niesienia pomocy, bo Mateusz może być lekarzem i chce aby źle zrośnięta konczyna tym razem dobrze się zrosła i była sprawna.

Zrobił to z zemsty, ale chciał go tylko popchnąć no i ma 3latka- nadal nie jest to dobre, ale zmienia ocene.

Wiedza, wiedza i jeszcze raz wiedza.

Ocena tego czy coś jest dobre czy złe zależy od wiedzy o uczestnikach zdarzenia, tych na których to wpłynie, o przyczynach i skutkach.

Nasuwa mi się pytanie czy zamiast oceny dobro- zło nie powinno być sensownie lub nie? Bo sens danej czynności, decyzji jest uwarunkowany celem jaki chcemy osiągnąć W przypadku oceny dobro zło takim nadrzędnym celem może być szczęście wszystkich istot. Uwzględnia to zarówno potrzeby indywidualne jak i zbiorowe.

Dochodzi tu kolejna kwestia. Każdy ma nieco inną wizję szczęścia, bo inaczej podchodzi do roli i znaczenia wyższych wartości.

Jeden bardziej ceni Prawdę i idealny szczęśliwy świat jest pełen mądrych ludzi, inny Miłość i w idealnym szczęśliwym świecie wszyscy się kochają. Pierwszy powiedzenie okrutnej prawdy uzna jako dobre, drugi jeśli pod słowem Miłość pojmuje troskę o pozytywne emocje innych może mieć inne zdanie.

Teraz łatwo zrozumieć jak religie wpływają na ocenę co jest dobre a co złe.

Są zdolne sprawić, że cierpienie będzie czymś dobrym lub mogą sprawić, zabijanie za odmienne poglądy jest czymś dobrym a naturalne i nieszkodliwe jeśli nie są nałogowe zachowania typu masturbacja czy jedzenie pewnych potraw są czymś złym.

Ocena dobra lub zła zamiast od wiedzy o realnych przyczynach, skutkach, alternatywach zostaje uzależniona od treści starożytnych ksiąg, które w dawnych czasach mogły wskazywać na pozytywny wpływ lub szkodliwość pewnych zachowań.
Weźmy niektóre przykazania.
To co pierwotnie oznaczało nie cudzołóż a to jak to jest interpretowane to totalna kpina. ( kwestia rozszerzania znaczenia to temat rzeka. Chodziło tylko o zakaz uprawiania seksu z mężatkami oraz o totalny zakaz dla kobiety seksu z kimkolwiek poza mężem.

W warunkach gdy kobieta praktycznie nie była wstanie sama wychować dziecka, nie było antykoncepcji ani metod dochodzenia ojcostwa, a dziecko niewolnicy z którą taki mąż mógł uprawiać seks było władnością pana to całkiem logiczny system.

Czcij ojca i matkę swoją, ale czasem rodzice nie zasługują nawet na szacunek. Tu szło o posłuszeństwo rodzicom, co przy ogromnym znaczeniu doświadczenia w wolno zmieniającym się świecie i bardzo ograniczonym dostępie do wiedzy miało zazwyczaj sens. Do tego nie było emerytur, służby zdrowia itd, więc nakaz czczenia także schorowanych rodziców był sensowny a praktyczna gwarancja, że jak masz dzieci to się tobą na starość zajmą mobilizowała do ich płodzenia oraz wpajania tych zasad. Dlatego w dawnych czasach opłacało się wychowywać religijne i przestrzegające takiego prawa dzieci… Kilka zachęcających przepisów i już warto wpajać cały system.

Obecnie jak sensownie zachęcić ludzi do jak najlepszego wychowywania grupki dzieci? Np.:
80% składki emerytalnej dziecka dla rodzica jako emeryturę, nagle by się opłacało mieć mądre, przedsiębiorcze i dobrze zarabiające dzieci, byłoby to dobrą inwestycją. Nie masz swoich to sobie z Bangladeszu czy Konga zorganizuj;) Aha, jeśli dzieci uznają, że nie zasługujesz na taką formę czci to dostają tylko minimalną emeryturkę dla każdego z tych 20% a 80% trafia do wybranych osób które np przyczyniły się do ich sukcesu lub do organizacji charytatywnej.
Oczywiście realność i długoterminową skuteczność oraz szczegóły powinni ustalić eksperci, ale wiadomo o co plus minus chodzi

Teraz lepiej mieć dzieci samodzielnie myślące, znające się na logice, potrafiące wszystko podważyć i zbadać, kreatywne, ciekawe świata, potrafiące się dopasować do warunków nie gubiąc siebie i swoich zasad.
Dzieci wiedzące jak się uczyć, zdobywać wiedzę i ją weryfikować.
Bo chyba to ma najwięcej sensu w szybko zmieniającym się i nieprzewidywalnym świecie.
Czyli nie to co promuje system edukacji czy systemy religijne.

To systemy aby się nie załamały potrzebują posłusznych, skromnych konformistów, najlepiej godzących się na cierpienie i nie podważających narzuconych prawd i zasad.

Dzieci są uczone, że nie jest dobrze zadawać trudne pytania. Że nie jest dobrze kwestionować przedstawiane prawdy nawet jeśli ma się ku temu ważne powody i dowody na to że rzeczywistość może być inna. Że zmiana zdania w obliczu nowych danych to nic dobrego, bo przyznanie się do błędu to coś złego i wstydliwego, gdy jest to raczej powód do dumy i zadowolenia. Że błąd sam w sobie jest czymś złym, gdy problemy sprawić może tylko brak korekty gdy się błąd wychwyci.

Że w dyskusjach chodzi o udowodnienie za wszelką cenę, że ma się racje a nie o poszukiwanie prawdy...

To co ktoś uważa za dobre lub złe powinno być oparte na logicznej analizie przyczyn, skutków, uwzględnieniu alternatyw a nie na wtłoczonych sloganach przypisujących osobom, grupom ludzi, organizmów, przedmiotom, czynnościom czy sytuacjom ogólnym jakaś wartość absolutną. Dobro lub zło zależy od wielu czynników.

Tak, jestem za pewnego rodzaju relatywizmem moralnym.

Choć jest tu pewien fundament: Dobre jest to co sprawia, że świat będzie lepszy dla każdej istoty, coś co jest dobre dla jednego, ale krzywdzi innych dobre nie jest, bo czy chcemy czy nie jesteśmy w pewien sposób od siebie zależni. Nigdy nie wiadomo, czy to dziecko, gdyby miało możliwość dobrej edukacji i nie doznało urazów psychicznych nie odnajdzie leku na chorobę na którą zachorujesz za ileś lat, nie wiesz od czyjego szczęścia lub nieszczęścia zależy Twój los.
Dbanie o innych jest korzystne z czysto egoistycznego punktu widzenia. Empatia sugeruje to samo, mamy zarówno wewnętrzne (zadowolenie z siebie, gdy zrobimy coś co uważamy za dobre) jak i zewnętrzne ( lepiej się żyje w szczęśliwym otoczeniu) powody aby nam zależało na tym abyśmy i my i inni w pełni rozwijali swój pozytywny potencjał.

Tak, więc dobre jest to co pozwala na rozwijanie tego potencjału, a złe to co to hamuje…

Hmm… czy ja nie chciałam wykazać, że nic nie jest obiektywnie dobre lub złe? ;)

To co jest jakie zależy od wielu czynników, a rozeznanie wymaga możliwie pełnej i rzetelnej wiedzy i umiejętności myślenia i unikania błędów logicznych, poznawczych, nieadaptacyjnych mechanizmów obronnych itp.

Czyżby to też było dobre?.

Czyżbym doszła do wniosku, że coś jest obiektywnie dobre? Nie, to tylko dobre według mnie i na pewno nie zawsze i dla każdego, choć trudno mi wymyślić przykłady na to aby to co uznałam za dobre było złe, ale przecież nie wiem wszystkiego, oceniam z bardzo ograniczonej perspektywy.

Czyli roboczo uznaję, że prawdziwa wiedza jest czymś dobrym, tym bo np. pozwala rozpoznać dobre kłamstwo od złego.

Dobre kłamstwo: Korzystanie z mocy placebo, efektów psychologicznych i psychosomatycznych dla dobra osoby w ten sposób oszukiwanej.

Prawdziwa wiedza pozwala na rozpoznawanie dobra od zła, bo opiera się na znajomości przyczyn, skutków, alternatyw, plusów i minusów, wielu aspektów i punktów widzenia.













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz