środa, 20 marca 2019

Gupi muzg

Lecę z kolejną książką, zasadniczo większość materiału jest mi znana, ale dobrze się czyta, pozwala uporządkować pewne zagadnienia, spojrzeć na nie z innej strony.
Dla picu będę tu notować nowe dla mnie pojęcia, bo taki mam kaprys;)

Apofenia - dostrzeganie związków, wzorców tam gdzie ich nie ma. Podstawa przesądów i teorii spiskowych.
Samo zjawisko i jego mechanizmy fascynują mnie od dawa, ale jakoś nazwa nigdy nie została odpowiednio wpozycjonowana w moim głupim mózgu, zrobienie tego wpisu powinno to zmienić;)
Apofenia jest też powiązana z powszechnym brakiem akceptacji losowości, tym samym odpowiada też za wiarę w karmę, przeznaczenie, boskie interwencje.
Tu może dodam, że rozróżniam przypadkowość, czyli nieznajomość przyczyn i nazwanie tego przypadkiem od losowości opartej na prawdopodobieństwie.
Trudno zaakceptować i to i to. Po prostu jesteśmy zaprogramowani na kombinowanie dlaczego coś się stało i trudno pogodzić się z 'nie wiem' lub 'rachunek prawdopodobieństwa'.
Tym samym, można by apofenią wytłumaczyć sporą część treści religijnych.
Dodatkowo dochodzi czynnik pragnienia kontrolowania sytuacji, posiadania realnego wpływu, lub objaśnienia braku tego wpływu działaniem jakiś potężnych sił... I teorie spiskowe widać w nieco innym świetle...


Prawy dolny zakręt skroniowy gdy jest słabo rozwinięty osobnik łatwiej łyka irracjonalności. Oczywiście, sprawa wymaga dalszych badań, założenie że wynik jest wolny od błędów nie jest racjonalne, no nie? ;)

Turofobia- lęk przed serami
Hipopotomonsteroseskwipedaliofobia- lęk przed długimi słowami. Zajebista nazwa, co by chory się jej bał :D


Zagrożenia społeczno-ewaluatywne, czyli atak na status społeczny 'ja' , zagrożenie realizacji celu społecznego, uruchamia reakcję podwzgórze- przysadka-nadnercza, czyli wydzielanie kortyzolu. Oczywiście wymaga dalszych badań. Jak wszystko co z mózgiem związane...
Jeśli najbardziej destrukcyjne i fobiorodne działanie mózgu opiera się o dbanie o status społeczny i realizację celów można to wykorzystać w przeprogramowywaniu mózgu, być może wystarczy logicznie przeanalizować realność zagrożenia i wdrukować nowe założenia w podświadomość tak aby myśl o potencjalnym ośmieszeniu nie budziła reakcji stresowej.

Kolejne rozważania nad efektem Dunninga- Krugera... Nasuwa mi się związek z depresją, bo wiedza o własnej niewiedzy, świadomość, że wszystko opiera się na praktycznie bezpodstawnych założeniach, wiedza o własnych ograniczeniach raczej nie zwiększa pewności siebie. Do tego dociekliwa i inteligentna istota większość czasu czyta i ogląda materiały stworzone przez osoby bardziej kompetentne w danej dziedzinie. Powoli to łapię i zaczynam dostrzegać, że może jednak wyższa inteligencja ma sporo plusów. Tak, serio dostrzegam mnóstwo wad, szczególnie odnoszących się do życia społecznego. Odmienne, niezrozumiałe zainteresowania raczej skłaniające do wyśmiewania się niż akceptacji, problemy w aktywnym, typowym uczestnictwie w tym co innych bawi, brak akceptacji dla oczywistości...
Inni uważają mnie za inteligentną, ja jestem świadoma wad takiego stanu, do tego co to za inteligencja skoro znam skale niewiedzy i ograniczeń... błędne koło.
Nie potrafię być pewna niczego, zawsze widzę wiele aspektów, przez co nic nie jest czarno-białe, pojawia się chaos z którego umysł wyciąga jakieś wzorce, a ja zakładam, że mogą być tylko złudzeniem...
Tak, trzeba popracować nad tymi problemami... tylko, że u mnie popracowanie wiąże się z dołożeniem wielu nowych pytań...

Gupi muzg. W co tak naprawdę pogrywa twoja głowa - Dean Burnett...

Dean, nawet nie wiesz jak gupi i dziwaczny jest mózg jednej z czytelniczek...

HPPD iluzje czy halucynacje? Jeśli iluzje to błędne interpretacje a halucynacje w tym wypadku wzrokowe to widzenie czegoś czego nie ma to i tak nie potrafię postawić granicy.... Patrzę na beżową ścianę, na pewno nie jest idealnie gładka, te drobne różnice mój mózg interpretuje jako coś znaczącego i je podkręca i przez to dostrzegam tam różności, zazwyczaj twarze i motywy zwierzęce oraz roślinne, czasem geometryczne. Iluzja czy halucynacja? Niby halucynacja bo żadnych postaci tam nie ma, ale są pewne nierówności, które mózg interpretuje jako postacie czyli iluzja...
Oto jak zjebać logiczne, konkretne i sensowne rozróżnienie...
Gdy patrzę na firankę i rusza się mimo, że się nie rusza to jest to iluzja czy halucynacja. Iluzja, bo mózg błędnie interpretuje dane i pojawia się iluzja ruchu. Halucynacja bo widzę ruch, którego nie ma...
Kochany móg gupi mózgu- ogarnij się... proszę... To było zabawne wiele lat temu, gdy nasilenie było mniejsze, gdy postacie pojawiały się tylko gdy się nudziłam, gdy nie zdarzały się etapy braku opcji czytania...
Mózgu, chcę cię zrozumieć i jakoś naprawić... Eh, gadanie z mózgiem to już objaw szaleństwa... ale czy ja kiedyś insynuowałam, że jestem normalna? Zresztą co to znaczy być normalnym? Mieścić się w normie? Kto ją wyznacza i na jakiej podstawie?

Dobra, wracam do lektury.

No to kolejne podejście do osobowości. Dla mnie jest to dość ważna, bo mam nieodparte wrażenie, że nie posiadam stałej osobowości, dysponując prawie całym zakresem natężenia cech które ponoć składają się na osobowość...
- otwartość na doświadczenia - na górce na maxa, na dołku blisko zera...
- sumienność - supersumienna to nigdy nie byłam, ale zakres niesumienności też jest dość szeroki, od starania się aby względnie porządnie wszystko ogarnąć do totalnej zlewki, zlewa dotyczy zarówno górki jak i dołka. Perfekcjonizm rzadko się załącza, ale potrafi narobić zadymy, tym bardziej że mam w tym średnią wprawę i wiem, że nie wiadomo skąd mam nierealistyczne i wygórowane oczekiwania ale po prostu je mam, pojawia się przymus planowania i trzymania się planu, gdy serio wolę improwizację, ale w tym trybie się nie da...
- ekstrawersja i introwersja. Z zasady raczej introwertyczna strona tej skali, ale bywam skrajną ekstrawertyczką, gdy po prostu uwielbiam kontakty z ludźmi i mnie to nie męczy, jest mi to potrzebne i sprawia przyjemność. Gdy kończy się górka i schodzę na nastrojowy dołek ludzie to zło, zerowa potrzeba interakcji, unikanie spotkań towarzyskich i potworne zmęczenie po kontaktach z ludźmi, ew 1 na 1 jeszcze ujdzie...
-koncyliacyjność, czyli dążenie do harmonii społecznej. Ugodowość. Tu też jest dziwnie, bo z jednej strony mam świadomość, że szczęście innych ludzi wpływa na moje zadowolenie, a z drugiej mam ich totalnie w dupie. Czasem aż za bardzo się przejmuję tym co ludzie o mnie myślą, czy ich nie ranię, czasem czuję się jak psychopatka, osoba bez empatii, traktująca innych instrumentalnie.
Od za dużej empatii do jej braku. Od za dużego nasilenia reakcji emocjonalnych po totalne stłumienie gdy zostaje tylko rodzaj ciekawości i znudzenia. Od myślenia w kategoriach dobra wspólnego, po uznawanie, że nic takiego nie istnieje...
Od za częstego ustępowania do zachowywania się jak uparty, agresywny osioł...
Serio, o innych dbam z czysto egoistycznych pobudek i nie zamierzam się oszukiwać, że jest inaczej. Ale zakres ugodowości jest w absurdalnie dużej skali zmienny...
- neurotyczność- tu też z jednej skrajności w drugą, co jest szczególnie upierdliwe. Czasem radzę sobie bez problemu w warunkach dużego stresu, zachowując dobry humor, za chwilę przerastają mnie najbanalniejsze wyzwania. Czasem nie czuję poczucia winy nawet gdy serio coś zjebję na maxa, potem obeiniam się o wszystko, szczególnie o wcześniejszy brak poczucia winy...

Czy tylko ja tak mam? Czy może tak na serio u każdego jest to bardzo bardzo zmienne?

W sumie taka zmienność byłaby sytuacja idealną, gdyby tylko natężenie cech było dopasowane do sytuacji, ale niestety jest to totalnie od tego niezależne i upierdalające życie. Co gorsze ludzie lubią wiedzieć jaki ktoś jest, a u mnie to się nie da...
To jakby coś niezależnego od mojej woli przestawiało suwaczki w losowy sposób. Kurcze, nie ma nawet koordynacji czy zależności między suwaczkami, niektóre połączenia są szczególnie chore.

Jaka ja w takim wypadku jestem? Po prostu skrajnie zmienna? A ponoć to stałe cechy...

Super, że autor podkreślił problemy z systemem wielkiej piątki. Też bym dodała poczucie humoru i kilka innych cech... które u mnie też nie są stałe.

Co u mnie jest stałe? Ciekawość, także na fazie braku otwartości na nowe doświadczenia i skrajnej introwersji. Wówczas po prostu wygrywają książki, dobre, znane doświadczenie gwarantujące nowe dane... Gdy otwartość na nowości i ekstawersja rosną a neurotyczność spada wolę zaspokajać ciekawość w terenie.
Przy skrajnej depresji, gdy marzę tylko o śmierci też ratuje tylko ciekawość, gorzej gdy ciekawsza wydaje się śmierć...

Z chorych układów: Niska neurotyczność, wysoka otwartość na nowe doświadczenia, ekstrawersja, niska ugodowość i duża sumienność. Ot, taki psychopatyczny manipulant z paranoiami nie godzący się na ugody i dobrze planujący swoje działania... Tak, mnie też ten stan przeraża, na szczęście dla społeczeństwa dość rzadki i opanowywany racjonalnym myśleniem i jako takim poziomem moralnym utrzymującym się także przy ograniczonej empatii, właśnie dzięki logice i wiedzy o braku oddzielności...


Do podrozdziałów o gniewie, motywacji i poczuciu humoru sobie wrócę, bo na to zasługują, więc tu je pominę.

Nałogowe czytanie... piękny nałóg:D
Lecę dalej. Aha, fajnie się czyta robiąc dla jaj notatki na blogu. Ciekawe, co czuje i myśli osoba, która to czyta? Obstawiam, że:
-jak dobrze, że mój mózg nie jest tak potwornie głupi jak tej idiotki, która to napisała;)

Potrzeba interakcji z innymi ludźmi. Trochę trudno mi się z tym pogodzić, ale to jak z jedzeniem, czy oddychaniem-po prostu potrzeba i tyle, kwestia tylko jakie interakcje są najlepsze. Obawiam się, że to jak z kwestią jakie jedzenie jest najzdrowsze- spory raczej nigdy się nie zakończą... Ale i tak warto kombinować jakie dokładnie składniki są niezbędne i jak najlepiej je zdobyć, bo jak z jedzeniem, każdy produkt ma zalety i wady, liczy też się ilość i indywidualne potrzeby i alergie...
Kolejna kwestia na długie rozkminianie.

Łatwo stwierdzić kiedy ktoś jest wesoły, kiedy zły lub smutny... Eh, a jeśli na pewne okresy czasu staje się to praktycznie niemożliwe i zgaduje się z kontekstu lub czysto intelektualnie i świadomie analizując układ mięśni mimicznych? Nie polecam... Mam wrażenie, że mój mózg uznał, że chętnie dowiadczę sporej gamy spaczeń i zaburzeń jego działania, ale to gupi muzg... Gdy jeszcze da się o emocjach wnioskować z tonu głosu to jeszcze jeszcze, ale czasem mój pokręcony mózg i tą umiejętność traci. Czytanie książek o mózgu bywa dołujące, bo powraca świadomość jak często to co dla innych jest proste, oczywiste i banalne dla mnie przestaje takim być... Typowy intelekt z zasady działa bez większych problemów, co sprawia, że biedak próbuje ogarnąć cały ten chaos zaburzeń widzenia, odbierania i odczuwania emocji, zmiennych parametrów cech osobowości, nastrojów, błędów poznawczych, zniekształceń i nieadaptacyjnych schematów...
Dlatego uważam, że im więcej wiem tym lepiej, bo może pozwoli to na szerszy zakres świadomego wpływu intelektualnego myślenia na pokręcone aspekty pracy mojego gupiego muzgu...

Ciekawa teoria odnośnie manipulacji: wszystkie techniki bazują za ludzkiej chęci podobania się innym, pokazania się w dobrym świetle. W ramach tego mamy chęć bycia lubianym, spójnym i mającym kontrolę.
Ej, a manipulacja oparta na błędach poznawczych, zniekształceniach myślenia itd?

A teraz kwestie tożsamości grupowej, coś co długo sprawiało mo problem. W sumie nadal sprawia. Ja nie potrafię... Nie identyfikuję się z jakąkolwiek grupą. Mogę teoretycznie być członkiem jakiejś grupy, ale i tak jestem raczej obserwatorem, nie identyfikuję się z nią. Często jestem jakby między młotem a kowadłem widząc plusy i minusy obydwu stron barykady... Czasem chciałabym być taka jak inni, zatracić indywidualność na rzecz tłumu. Szczególnie jest to dziwne gdy obserwuję imprezy masowe. Dokładnie-obserwuję, nie uczestniczę, po prostu jestem ja i oni.
Tak samo nigdy nie miałam problemu z wyrażaniem opini przeciwnej do reszty. Generalnie mam problem z dopasowaniem się do grupy, nie lubię się wyróżniać, nie o to chodzi, po prostu nie rozumiem nielogicznych zasad kierujących grupą... więc obserwuję z boku... czasem jednak po prostu robiąc lub mówiąc coś totalnie wbrew tym niepisanym regułom gry.
Gdy mam fazę ekstrawersji lubię ludzi, spotkania, dyskusje, ale na konformistkę się nie nadaję. To jest dla mnie zwyczajnie trudne.

Drogi autorze, dziękuję za pokazanie do jakiego absurdu prowadzi bezsensowne założenie o sprawiedliwości tego świata, olewnie losowości. Nie ma jak obwiniać ofiarę, bo jakoś sobie na to zasłużyła... bo jeśli nie to znaczy że świat nie jest sprawiedliwy tak jak tego chcemy i jest w dużej mierze nieprzewidywalny i niekontrolowalny. Tak, taki jest. Nawet jeśli założymy, że człowiek dosłownie przyciąga zdarzenia to jeśli przyciąga nie to czego serio pragnie to znaczy, że nie umie tym sterować, a brak wiedzy oznacza, że potrzebuje wsparcia nie pogardy.
Pisze to osoba która gdy rozwiązując dylemat moralny z torami i przekładnią wybiera zabicie 5 debili na torach zakładając, że jeden na bocznym torze może być opóźniony, ale 5ludzi którzy nie zauważą pociągu i dadzą mu się rozjechać to najprawdopodobniej totalni kretyni, bo szansa aby 5 wymagających opieki osób znalazło się na torach jest nikła, raczej jednak serio sami są sobie winni...


Książka skończona:) W sumie to bardzo dziwne, że 3 rozdziały, które chcę przeczytać ponownie co by gruntowniej rozkmninić temat są koło siebie, ale jakie to wygodne...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz