poniedziałek, 18 marca 2019

Psychopatia, moralność, wolna wola

Do tego tematu zapewne nie raz wrócę, bo czuję, że sporo mam tu do nauczenia się i odkrycia.
Teoretycznie wolną wolę obaliłam, zaakceptowałam jej brak, ale chyba z tego paradoksalnie może wyniknąć uzyskanie wolności wyboru przez świadome przeprogramowywanie podświadomych mechanizmów sterujących.

Na razie ustaliłam, że podstawą moralności jest uznanie za zło sytuacji pasującej do wzorca : ja krzywdzę ciebie, gdzie:
Ja- osobowy sprawca, co ważne świadomy
Krzywda - zakodowane mamy jako krzywda fizyczne odebranie prawa do życia lub zdrowia, nie wynikające z niezbędnej samoobrony, reszta to kwestia wiedzy i przekonań oraz kultury w jakiej się dorasta
Ciebie - osobowy poszkodowany

Ten układ ładnie tłumaczy władzę jaką daje religia oparta na osobowym Bogu, którego to a to ma niby krzywdzić. To co ów Bóg uznaje za złe/krzywdzące dla niego staje się jakby odgórnym prawem moralnym. Z tym, ze cechy Boga, jego podejście do danych zachowań zostały wymyślone przez ludzi, dlatego tak bardzo zmieniają się z upływem czasu. Niby przykazania zostały takie same, ale ich interpretacje to inna sprawa.

Ja to się ma do mojej roboczej wizji Boga jako osobowej formy tożsamej z wyższymi ideami? Bardzo prosto- dla takiej istoty liczy się rozwój, więc wszystko co pozwala jej się doskonalić jest dobre...
O kurcze... Dobre... Chyba dotarło do mnie co z tego wynika... ale chcę to na spokojnie przetrawić i poskładać...

Wrócę więc do moralności psychopatów. Czy psychopata może być moralny? Jasne, że tak. Taka osoba rozumie koncepcje dobra i zła i może świetnie radzić sobie z logiczną utalitariańską moralnością. Problem się robi gdy nie traktuje innych osób osobowo, ma specyficzną definicję krzywdy, zaburzoną ocenę własnej sprawczości, ale te problemy dotyczą nie tylko psychopatów, definiowanych jako osoby o bardzo obniżonej empatii, co wywołuje odmienne reakcje emocjonalne. Ja dodałam, że prawdziwy psychopata po prostu czerpie przyjemność z zachowań, które krzywdzą innych. Pytanie czy psychopata zdaje sobie z tego sprawę?

Gdy na pewien czas miałam skrajnie wytłumione emocje i obniżoną zdolność empatii, czyli uczciwie mówiąc doświadczałam czegoś na wzór psychopatii, to nawet do siebie podchodziłam przedmiotowo. Czy to mi przeszło? Empatia aż za duża, emocje podkręcone aż za, ale jak traktowałam swój umysł i ciało jako narzędzia tak je traktuję. Gdzie w tym osoba? To proste: to byt doświadczający mojego umysłu. Świadomość próbujaca na serio przejąć stery nie jest królem, raczej pilotem lecącym tak, aby doświadczenia sprzyjały rozwojowi, zrozumieniu...

Eh, chciałam napisać coś innego, ale to po prostu sobie płynie. Lubię ten styl pisania, gdy to co za chwilę się pojawi jest w zasadzie niespodzianką dla mnie. Jest to jak fascynująca wędrówka. Odkrywanie samego siebie, poznawanie narzędzi umożliwiających podróż...

Czuję, że w najbliższym czasie skoncentruję się na kursach z copernicusa i na zestawie książek, które mam na dysku. Dokąd mnie to zaprowadzi? Co odkryję? Jakie pojawią się pytania? Nie wiem i to jest piękne.
W międzyczasie będę dalej układać swoją układankę na temat emocji, bo ciekawi mnie jak to będzie ewoluowało? Co wyjdzie na końcu? I czy będzie koniec? Przecież każdy model można zawsze przebudować. Nieskończona układanka z klocków...

Co do tematu wpisu to po głowie chodzi mi pytanie : Jakie postępowanie wobec psychopatów byłoby moralne? Jakie postępowanie z ludźmi krzywdzącymi innych jest moralne? Karać dla zemsty? Izolować dla bezpieczeństwa? Leczyć?

Osobiście uważam, że zemsta w niczym nie pomaga. Uważam, że ludzie krzywdzą innych przez różne zaburzenia: anatomiczne, fizjologiczne, w tym hormonalne, wszelkiego typu choroby i zaburzenia psychiczne, niewiedzę, brak umiejętności, durne przekonania, schematy... Izolować? Gdy ktoś zagraża innym to oczywiście, że tak. Tak samo jak izoluje się nosiciela groźnej dla innych choroby. A skoro to choroba, to należy próbować leczyć zaczynając od poszukania przyczyn. Powinno się leczyć usuwając przyczynę, gdy się nie da to chociaż skutki.

Obecnie nasz system tzw sprawiedliwości opiera się na karaniu, pozbawianiu wolności, ale tylko w teorii na resocjalizacji. Raczej nikt nie robi przestępcy porządnych badań aby wykluczyć biologiczne przyczyny jego zachowań, nikt nie interesuje się porządnie opracowaniem i wdrożeniem programu szukania i likwidowania przyczyn. Do tego zdecydowanie za dużo osób się izoluje, podczas gdy rozsądniejsze byłyby prace społeczne, zajęcia z terapeutami, psychologami, szkolenia, kompleksowa pomoc dla całych rodzin... To tylko takie moje marzenia... Dochodzę do tego, że problemem tego świata jest to, że ludzie, którzy trochę więcej rozumieją, mają wysoki poziom empatii nie chcą się pakować do władzy, a nawet jeśli chcą to nie mają jak. Chyba tylko Dalajlamie się to udało. Papieże i inni przywódcy duchowi też mają pewną władzę, ale raczej koncentrują się na sprawach swojej religii, a nie na chorym systemie sprawiedliwości olewającym naukę. Zresztą to by była akcja, gdyby przywódcy religijni zaczeli mocno naciskać na wprowadzanie dla dobra ludzkości dokonań nauki w życie. Obecnie prędzej ograniczają wpływy nauki, podważają ją, olewają...

Ilu ludziom marzy się świat gdzie zamiast wojen i gównoburzowych wojenek ludzie zaczeliby współpracować dla dobra każdej istoty żywej. Tak, nie dla jakiegoś wyimaginowanego wspólnego dobra, które niestety olewa dobro jednostek, ale dla dobra każdej żywej istoty, bo nie tylko ludzie się liczą. Zachcianki danej osoby mogą być szkodliwe dla innych, ale do szczęścia potrzebujemy realizacji potrzeb, nie zachcianek... A aby znać i móc w dobry sposób zaspokajać wszelkie potrzeby potrzebna jest wiedza. A aby poszerzać wiedzę należy współpracować, sprzeczki tylko w formie merytorycznych debat mających na celu dojście do prawdy, nie wykazywanie racji kosztem prawdy...

Może psychopaci nie są małą grupą? Może większość z nas ma zbyt mały poziom empatii, aby pragnąć szczęścia dla każdej żywej istoty. Szczęścia rozumianego jako pełnej samorealizacji siebie, a nie jako to co ja rozumiem jako szczeście.Indywidualnego szczęścia, które złoży się w szczęście ogółu, nie wspólnego dobra kosztem jednostek.
Człowiek nie może być w pełni szczęśliwy, gdy nieszczęśliwe jest jego otoczenie. Jeśli może to brak mu empatii, czyli jest jakby psychopatą... Prawdziwy egoista wie, że warto dbać o otoczenie, o inne istoty i ich szczęście.

Altruizm to dojrzały egoizm, nie jego przeciwieństwo, przeciwieństwem jest samopoświęcenie i autodestrukcja...

Czyli znowu droga złotego środka...

Brak empatii - nadmiar empatii
Co jest po środku? Może zrozumienie innych, ale bez blokowania podejmowania działań?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz