poniedziałek, 11 marca 2019

Poznać i odwirusować umysł( POU- tak, ten stworek) Strach

Nie wiem który raz to robię, ale co tam, nadal nie ogarniam, nadal więcej pytań niż odpowiedzi, więc kolejny raz przemagluję emocje.

Serio uważam, że kategoryzowanie wszystkuego jako dobre lub złe jest problematyczne. Oczywiście nie jest złe, bo to dopiero byłaby hipokryzja: uznać, że kategoryzowanie na dobre i złe jest złe:)
Jest problematyczne, ale szybkie i wygodne. Nadaje się do szybkich ocen cech, przydatności, ale w szerszej perspektywie rodzi problemy, bo sobie w pewnym sensie zrównaliśmy złe,wadliwe, nieprzydatne, nieużyteczne, niebezpieczne, szkodliwe, niekorzystne, nieprzyjemne podczas gdy raczej każdy widzi, że coś może być przydatne i niebezpieczne, przyjemne i niekorzystne itd

Same emocje bywają określane jako coś złego, coś co mamy tłumić, nad czym trzeba panować, jeśli okazywać to tylko te dobre/pozytywne... Gówno prawda. To narzędzie, jeden z podzespołów umysłu, dość stary ewolucyjnie, czyli ultraszybki i automatycznie wysyłający informacje do ciała.

Na początek strach. Lęku na razie nie ruszam, albo i owszem...Uznaję, że strach to emocja wywołana okolicznościami zewnętrznymi, a lęk rodzi się w umyśle, dotyczy wyobrażeń i utrzymuje się znacznie dłużej. Niby to logiczne, no nie? Widzisz pająka. Serio boisz się tego małego niegroźnego zwierzaka, czy raczej swojego wyobrażenia o pająkach. Tu w grę wchodzi jeszcze odraza, którą odczuwają ludzie, którzy doszli do racjonalnego wniosku, że nasze pająki są niegroźne. Strach przed pająkami, wężami, szeleszczącą trawą mamy praktycznie wrodzony, było to niezbędne do przetrwania.
Może nazwać sobie obawę strachem gdy jest racjonalny i serio trzeba zachować ostrożność a lękiem gdy jest totalnie irracjonalny? Tak czy inaczej chodzi o ostrożność, a ta może być zdrowa lub chora, przesadna, nieadekwatna do ryzyka.
I tak z prehistorycznego systemu automatycznego wykrywania i reagiwania na zagrożenia przechodzimy do konkretnej dziedziny nauki jaką jest zarządzanie ryzykiem. Tu potrzebna jest wiedza, fakty, statystyka, doświadczenia... Im więcej prawdziwych i dobrze interpretowanych danych tym można bardziej racjonalnie ocenić ryzyko. Jak jednak gdy danych brak. Po prostu ostrożnie. Korzystając z darów strachu: zwiększonej czujnoci, gotowości do działania. Ma to też wadę, bo zwiększa się moc systemu wykrywania wzorców, a tu łatwo o nadinterpretacje...

Tak czy inaczej, strach lub lęk są znakiem informacyjnym że na poziomie podświadomym wykryto potencjalne zagrożenie i system świadomy ma to zweryfikować.

Albo mieć już na podświadomym filtry adekwatne do rzeczywistości, wówczas do świadomości dociera już tylko to czego nie wykryją. Dogrywanie do podświadomości zachodzi na automacie, non stop i jest to w dużym stopniu plastyczne, choć często trzeba cofnąć się do pierwotnych informacji i nałożyć na nie bardziej adekwatne i przydatne interpretacje.

Jakiś sensowny algorytm by się przydał...
Ok, czuję strach lub lęk.
1. Dlaczego? Co go wywołało?
2. Czy serio istnieje zagrożenie?

Ok, wiem, że zagrożenie jest nieprawdziwe, lęk jest totalnie irracjonalny i co dalej?

Powiedzmy, że boję się iść do sklepu, bo tam są ludzie. Niby wiem, że nic mi nie grozi, ale nadal jest ten irracjonalny paraliż.
Jednak jakieś choćby chore wizje i dane muszą to wywoływać. Boimy się nie tylko tego co niebezpieczne, ale i tego co nieprzyjemne. Wystarczy, że bardzo źle się czuję gdy ktoś przekracza moją fizyczną strefę komfotru. Gdy nie lubię tłumów, hałasu, nowych miejsc, irytujących zmian.
Czy muszę z tym walczyć? Może po prostu tak pokombinować, aby ludzi było mniej, aby krócej to trwało? Iść z kimś aby było raźniej? Pozornie irracjonalny lęk okazuje się mieć podstawy w mojej osobowości i serio wymaga ostrożności i dokładnego planowania. Jaki sens ma wciskanie sobie, że nie ma się czego bać gdy przyczyna problemu jest dużo głębiej? Może też chodzić o skrajne branie wszystkiego do siebie, o skrajnie krzywdzące siebie interpretowanie zachowań innych?
Ktoś mnie popchnie i pojawia się automatyczna i bolesna myśl, że nikt nie zwraca na mnie uwagi, że wszystkim przeszkadzam. Jeśli zawsze dzieje się to w sklepie to jest to całkiem racjonalną przyczyną uczucia strachu i należy skupić się na przyczynie.

Strach może wynikać z poczucia braku umiejętności. Zmuszanie kogoś aby przełamywał strach gdy nie jest gotowy prędzej zapewni potwierdzenie, ze tego warto unikać. Spokojne nakłonienie ma sens tylko gdy serio wiadomo, że umiejętności nie brakuje i że nie zawiodą w warunkach stresowych. Nigdy tego nie wiadomo, dlatego nie ma co wciskać, że opcja porażki nie istnieje. Mam głęboko gdzieś pozytywne myślenie, lepsze jest racjonalne myślenie. Jasne, że super gdy można iść na żywioł zakładając, że będzie dobrze, ale serio opracowanie planów awaryjnych bardzo w tym pomaga, lub chociaż świadomość, że umie się je wlna szybko opracować i zrealizować.

To stąd się bierze pozytywne myślenie. Z realnej pewności siebie potwierdzonej dośeiadczeniem i za nic nie powinno się sugerować, że każdy musi mieć takie samo podejście, gdy ma inne umiejętności, cechy, doświadczenia i przekonania.

Ze strachem najgorszy jest strach przed strachem. Totalne błędne koło i samospełniająca się przepowiednia...

Wirusowe przekonania, że strach jest szkodliwy, że trzeba z nim walczyć tylko szkodzą. Strach jest sygnałem do podwyższonej gotowości. Bez niego odwaga byłaby brawurą. Prawdziwa odwaga wymaga ostrożności i rozwagi. To dzięki uczuciu strachu rodzi się ostrożność. Strach dosłownie jest znakiem ostrzegawczym-zachowaj ostrożność. Czy ktoś normalny twierdzi, że znaki ostrzegawcze są złe i trzeba z nimi walczyć?

Inną sprawą jest stan paraliżu lub paniki, nieadekwatne reakcje na uczucie strachu. To jakby ktoś kto widzi znak ostrzegawczy zjeżdżał na pobocze lub wykonywał bezsensowne manewry, podczas gdy ma zachować ostrożność i działać adekwatnie...

Tylko jak się tego nauczyć? Chyba tylko przez obserwacje siebie i trening, konkretną wiedzę co i kiedy robić.

Ciekawe jest to, że gdy się obserwuje strach i to co robi z organizmem stosunkowo szybko mija, byle z tym nie walczyć. Sama obserwacja. Łatwo powiedzieć. Na początek warto tak robić tylko z małym, wręcz kontrolowanym i celowo wywoływanym strachem( kochane horrory czy inne oswajacze). Szukać które to mięśnie są napięte, gdzie dokładnie czuć ten strach, próbować określić dziwaczne cechy typu przypisać kształt, rozmiar, kolor... Z zasady słabnie i wręcz znika, jakby nie chciał być obserwowany, albo wręcz przeciwnie- super, zauważyłaś to swoje zrobiłem;)

Według mnie warto przeciwstawiać się nieadekwatnym reakcją na strach, takim jak panikowanie czy paraliż, ale sam strach oswajać tak, aby stawał się zdrową ostrożnością. Szukać przyczyn doznawanego strachu i działać adekwatnie do nich, bez usunięcia przyczyn usuwanie znaku jest głupotą. Gdy się usunąć nie da, znak ostrzegawczy włączający automatycznie systemy ułatwiające uniknięcie kolizji z przyczyną jest mega przyjacielem...

Poznawanie tego co wywołuje strach jest praktycznie niezbędne aby sobie z tym poradzić. To dlatego tak mi zależy wiedzy o świecie i umyśle, bo po prostu potrafią mnie przerażać... Chcę wiedzieć jak powstają myśli które generują strach przed samą sobą i życiem, aby je skorygować.

Tak, strach przed samą sobą... czyli przed moją mroczną stroną. Ten strach jest przydatny, bo wymusza ostrożność i dystans. Wiem, że czas najwyższy uczciwie zmierzyć się z cieniami, wirusami i innymi odrzuconym elementami umysłu, one potrzebują integracji, ale musi to przebiegać ostrożnie i w dużej mierze po przepracowaniu i wyeksponowaniu owego plusa z minusa. Nie chcę przecież integracji jaką sobie francuzi z uchodźcami zafundowali;)

Co jest przeciwieństwem strachu? Odwaga czy ciekawość? Obie bez ostrożności stają się głupotą. A może przeciwieństwem strachu jest Miłość? Siła jednocząca, przyciągająca i rozwijająca...

Co się stanie gdy miłość połączy się ze strachem? Może troska, nie jako zmartwienie ale jako dbałość, pielęgnacja, wspieranie.

Ogólnie może chodzi o to aby Miłość zjednoczyć z wszystkim, co pozornie jest jeh zaprzeczeniem, aby uzyskać nowe wartości, wejść na kolejny poziom nieskończonej bezpoziomowej gry;)

Czy strach to tylko emocja?

Mamy uczucie strachu o kogoś i strachu przed kimś.

Ze strachu wywodzi się potrzeba bezpieczeństwa.... Bez pieki, bez opieki... a obecnie: zapewniając wszelką możliwą opiekę, zabezpieczenia. To co obecnie nazywa się dbaniem o bezpieczeństwo to nie likwidowanie zagrożeń, aby serio było bezpiecznie, ale odgradzanie się od nich. Odgradzanie się, izolowanie wynika ze strachu...

Określanie swojej strefy komfortu, to co za nią jest groźne, ale ciekawe... Aby wyjść i ją powiększyć trzeba i ciekawości i odwagi... a one bez ostrożności są głupotą. Pełna współpraca w procesie wzrostu, rozwoju.

No tak, aby się dobrze o coś/kogoś troszczyć sama Miłość to za mało, musi się połączyć z ostrożnością, odrobiną lęku i uwzględniania opcji, że coś może iść nie tak jak powinno. Ta obawa nie ma paraliżować, ma prowadzić do podjęcia działań wynikających z ostrożności...

Aby dbać o Miłość może też potrzeba się trochę bać zarówno o nią jak i jej? Dbać aby nie znikła, ale też aby nie przyjęła wykoślawionych form, nie zraniła swoją mocą. Strach rodzi ostożność...

Strach przed nieznanym. Skoro nieznane to ciekawe, ale warto być ostrożnym...

Tak, piszę w kółko to samo, ale to ma się utrwalić na poziomie podświadomym, liczę też, że może coś nowego wypłynie na powierzchnie...

Strach mówi aby unikać, ostrożność aby badać, ale z rozsądkiem, unikając nie całości a konkretnych niebezpieczeństw.

Co tak serio jest dla mnie niebezpieczne? Poważne zranienie fizyczne. Prowadzi do śmierci. Hmm, czy ja się boję śmierci? Nie, raczej jej chcę, więc w takim układzie tak na serio nic nie jest niebezpieczne.
Ale jednak mam swój cel i aby go ogarniać potrzebuję żyć i to tak, aby móc swobodnie się rozwijać.
Dobra, czyli tak naprawdę chodzi o szeroko pojętą samorealizację, ale spróbuję wyjść od typowo biologicznych uwarunkować, czyli niebezpieczne jest to co może uniemożliwić przetrwanie i przekazanie genów.
Czyli właśnie poważne zranienie. Stąd strach przed wysokością, słodkimi zwierzaczkami, które w innych rejonach potafią zabijać. Tu też obrzydzenie, moim zdaniem spokrewnione ze strachem -to i to ma chronić przed niebezpieczeństwem.
Dawniej, gdy ludzie żyli w małych grupach to odrzucenie przez grupę też mogło zabić, dlatego tak bardzo się tego boimy, z tego wynika konformizm, słuchanie autorytetów, strach przed złamaniem zasad, byciem innym, odmiennym.
Równocześnie strach przed byciem ignorowanym, bo to też forma odrzucenia.
Strach przed byciem nieatrakcyjnym, bo chodzi o gody, o seks, nawet gdy osoba która czuje takie obawy jeszcze bardziej boi się, że będzie miała dziecko... Co kto uważa za atrakcyjne to sprawa strefy kulturowej i indywidualnych poglądów. Raczej mierzy się własną miarką, czyli chcę mieć te cechy, które uważam za atrakcyjne-logiczne, aż do bólu, ale nie uwzględnia gustów innych...

Czyli generalnie strach przed zranieniem fizycznym oraz emocjonalnym. Tylko czy tak naprawdę to ktoś nas rani emocjonalnie, czy my sami swoją reakcją na to? W przypadku ranienia słownego osoby dojrzałej to serio jej decyzja, ma opcję olania tego. Ale ile jest osób dojrzałych, dorosłość nie ma z tym nic wspólnego...
Tego co serio rani emocjonalnie nawet się nie boimy, po prostu nam tego brakuje... nie ma strachu jest smutek. Strach jest gdy to mamy i wiemy, że możemy stracić... Prowadzi to do skrajnego paradoksu. Do strachu przed tym czego potrzebujemy. Przed bliskością, szczerością, itd.

Bać się tego czego się pragnie-serio, mega paradoks. Ostrożność ma tu sens, pozwala na zachowanie dystansu, zauważanie minusów. Może to rodzi strach? Świadomość minusów, ryzyka. Ale i tak ciągnie do tego czegoś, nawet gdy nie ma to nic z przetrwaniem, a wręcz przeciwnie. Gdy chce się zrobić coś tylko dla siebie, wbrew wszystkiemu.
Strach jest w sumie racjonalny w takim układzie, ważniejsze jest skąd te pragnienia robienia czegoś wbrew logice prawa przetrwania, życia w grupie, kulturze itd.

Skąd to się bierze? Serio logiczniejsze są obawy tych osób oraz otoczenia, które ze strachu ich odrzuca. Inny czyli niebezpieczny. Strach przed odmienością.

A równocześnie strach przed byciem w szarej masie. Wyróżnić się, ale tylko w dopuszczonych społecznie ramach. Albo w grupie, bo raźniej... byle nie samemu.

Dlaczego boimy się samotności? Chodzi o odrzucenie przez grupe czy o strach przed tym co można w sobie znaleźć? O swojego cienia? To co zaklasyfikowaliśmy jako złe...
Samotność, osamotnienie a bycie samemu ze sobą. Przydałaby się definicja różnicowa...

Dobra, starczy o strachu.

Miłość+strach= troskliwość
Strach + ciekawość= ostrożność/ zdrowa odwaga, czyli rozwaga
Strach to jak każda emocja taki znak informacyjny, nie jest ani zły ani dobry, jest przydatny gdy się umie z niego korzystać, gdy przynosi ostrożność i uważność.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz