piątek, 1 marca 2019

Ja?

Jestem. Hmmm... Nie jestem pewna... Zachodzi doświadczanie. Doświadczanie świata za pomocą umysłu wykreowanego przez mózg pewnej istoty ludzkiej nazwanej Ircia...
Kim jestem? Sobą. Tyle, że nic o sobie nie mogę powiedzieć. Mam ciało i umysł. Albo doświadczam posiadania ciała i umysłu. Doświadczam chęci niedoświadczania...

Tak bardzo chciałam doświadczać. Przeżywać. Być.

To się skończyło. Odeszło. Chcę zniknąć. Rozpłynąć się. Choć w sumie nic takiego jak oddzielna ja nie istnieje. Fizyczna granica między moim ciałem a otoczeniem to umowna iluzja. Tak samo z umysłem, myśli, poglądy, modele są implementowane, wszczepiane, przekazywane. Które są całkowicie moje? Te które ocenię jako moje, na podstawie skopiowanych od innych założeń...

W sumie i tak mnie nie ma. Może bycie i nie bycie to w sumie to samo. Czy czarne i białe to to samo, czy raczej różne aspekty tego samego? Jednak skłaniam się ku drugiej opcji. Istnieje tylko jedno. Zwał jak zwał: Źródło, Bóg, Absolut, Jednia, Bycie... bez różnicy. To tylko nazwy. To jedno ma po prostu różne aspekty, do tego poznaje i wtapia w siebie to czym nie jest, bo nie może być oddzielnie tego czym jest i tego czym nie jest skoro jest wszystkim i niczym... Nieskończona gra wnikania w to czym nie jest i jednoczenia tego. Ciągły rozwój... Tylko po co? W sumie czemu nie.

Tylko czym ja jestem. Wszystkim i niczym doświadczającym siebie z ograniczonej perspektywy? Po co o tym myślę? Po prostu muszę. Tak jak muzyk dusi się bez muzyki, a malarz bez malowania... Chcę umrzeć, ale tak konkretnie. Nie chcę być żywym trupem. Pustą skorupą. Mój umysł może być marionetką Źródła, bo jeśli czymś jestem to właśnie Źródłem doświadczającym iluzji oddzielenia od samego siebie. Nie zgadzam się na bycie marionetką innych marionetek. Moje ciało i umysł to w sumie takie roboty. Wolna wola to iluzja, chyba, że się przedefiniuje to pojęcie.

Pozornie jestem kimś, w praktyce doświadczam grania pewnych ról: człowieka, kobiety, matki, siostry, córki, aspołecznej istoty żyjącej w społeczeństwie, kogoś mądrego i kogoś głupiego, no i kogoś głupio mądrego, kogoś komu się wydaje, że coś ma, czegoś chce, coś lubi...

Czyli pragnienie śmierci jest też złudzeniem?
Może wszystko jest złudzeniem, rodzajem snu. Tylko dlaczego jedne doświadczenia kwalifikujemy jako prawdziwe a inne jako złudzenia. Kwestia umowy, założeń, definicji.
A może istnieje tylko doświadczanie, które doświadcza aspektów siebie?
Jestem wówczas i doświadczaniem i tym co jest doświadczane. Może chodzi o akceptację? Może o zrozumienie? Może to wszystko po prostu bez sensu i o nic nie chodzi?
Może o pierdolenie głupot?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz