poniedziałek, 11 marca 2019

Poznać i odwirusować umysł. System P-N cd oraz wirus złego błędu.

No to mamy podstawowy system przedtwarzania rzeczywistości( czyli gry;) ) : podział na przyjemne i nieprzyjemne.
Przyjemne- dąż do tego, programuj się, aby doznawać tego więcej
Nieprzyjemne- unikaj tego, programuj się, aby doznawać tego jak naj mniej.
Mega prosta podstawa. Pierwotnie wkodowane jest co nie co:
Jako przyjemne mamy zaprogramowane to co ma sprzyjać przetrwaniu i rozmnożeniu się, czyli stan zaspokojonych potrzeb.
Jakie potrzeby ma nasz robot?
Roboty potrzebują energii, czyli jedzenia. Aby bezproblemowo je obrabiać to zaspokojone muszą być potrzeby nie tylko jakiegoś jedzenia, ale zawierającego wszystko co samoreperujący i samorozwijający się robot potrzebuję, odpowiednio dużo H2O oraz jakże poetyczne pozbywanie się odpadów.
Biologicznym celem jest replikowanie genów, więc dochodzi wszystko co to umożliwi, a co to jest w przypadku robotów, które żyją w pokręconej cywilizacji dość rozbudowane, ale i tak zawsze na czysto biologicznych podstawach i jak się ktoś na to obraża to ... szkoda słów...
Tak czy inaczej pierwotnie: przyjeme =sprzyjające przetrwaniu gatunku/genów( tak, wcale nie koniecznie osobnika) , nieprzyjemne= niesprzyjające przetrwaniu i nadal wcale nie danego osobnika, ale jego genów.
Nic o samorealizacji, poczuciu szczęcia. Po prostu biologiczne przekazanie genów. I dopiero na tym nadbudował się cały pokręcony system indywidualnych i zbiorowych przekonań.
Było by super jakby przyjemne= dobre i dla jednostki i dla społeczeństwa= lubiane= porządane= popierane= wspierane...
Większość tego co daje odczucie przyjemności jest oparte na tym co było korzystne ewolucyjnie, tylko ewolucja ma w dupie jednostkę( nie lubię personifikacji , ale to wygodne). Obecnie nasze indywidualne cele często są bardzo odległe od pierwotnego celu robocika, ale i tak się z nich wywodzą.
Robociki chcą władzy, bo pierwotnie dawało to większe szanse na potomstwo, które przetrwa nawet gdy wcale już ich potomstwo nie interesuje.

Umysł działa na przekonaniach, które zaklasyfikował jako potrzebne do przetrwania, skopiował od innych robotów, które uznał za mające takie przekonania.
Pytanie czy serio są dla niego użyteczne jest moim zdaniem kluczowe, bo te które nie są są jak wirusy. Do tego na jednym bazowym przekonaniu buduje się cały system i można mieć kilka sprzecznych z sobą systemów aktywizujących się w różnych okolicznościach. Te sprzeczne systemy mogą nawzajem sabotować plany oparte na nich...

Tak czy inaczej system P-N rozwinął się w system oceniania jako dobre lub złe.
System P-N jest systemem biologicznym, wspólnym z gadami, system korzystne-niekorzystne pojawił się wraz z rozwojem społecznym grup i generalnie ładnie się skoordynował z systemem P-N, np czujemy przyjemność dzieląc się z innymi, troszcząc się o dobro grupy itd. System dobre-złe uznam jako typowo ludzki wynalazek, próbę obiektywnego ocenienia zachowań. Pytanie czy tak się da....
Klasyfikujemy dosłownie wszystko jako dobre lub złe praktycznie na automacie, bo to taki automatyczny program, ale rodzi to mnóstwo paradoksów...
Na razie interesuje mnie paradoks polegający na daleko idących uogólnieniach typu:
- ja jestem do niczego, jestem zły, wybrakowany
- świat jest do niczego, jest zły, wybrakowany

Nie ma nic szkodliwego w dostrzeganiu konkretnych wad i naprawianiu ich, to napędza rozwój, ale takie uogólnienia roboczo potraktuję jako wirusy.

Równocześnie ich przeciwieństwa też uznaję jako szkodliwe wirusy:
-mogę wszystko, jestem doskonały,
- świat jest doskonały, nie ma sensu niczego zmieniać

Tak na serio to każdy ma swoje mocne i słabe strony, każdy może sobie poradzić z każdym problemem, tylko o ile ma odpowiednie zasoby.  Każdy ma prawo do błędów i błąd sam w sobie nawet nie jest zły, bo niby dlaczego? Kto o tym zadecydował i w jakim celu? Uczymy się na błędach czy to swoich czy cudzych. Jeśli coś jest złe to udawanie, że błąd błędem nie jest i mimo ewidentnych dowodów tkwienie w tym. Łatwo powiedzieć trudniej odprogramować. Ale to pierwsze wirusowe przekonanie z którym chcę się zmierzyć. Dlaczego? Bo znajdę w umyśle mnóstwo błędów i traktowanie ich jako złe do niczego nie doprowadzi, nie rozsądniej potraktować je jako do poprawki, jako punkty wyjścia? Szczególnie, że bardzo często z dwuch wirusowych przeciwnych poglądów można łatwo uzyskać pożyteczną syntezę. Zakładając, że błędy są złe można łatwo uznać, że coś pełne błędów jest złe... Trudno też uznać, że z dwóch złych poglądów można uzyskać jeden dobry. To wręcz zawiesza system...

Wirus złego błędu-transformacja do : błędy warto wykrywać i poprawiać, uzupełniać.

Wówczas wykrycie błędu z niemiłej, problematycznej sytuacji staje się przyjemną szansą. Mam, złapałam i mogę coś z tym zrobić. Sama wiedza o tym, że coś jest błędem staje się pozytywna, nie rodzi poczucia winy...

Zastanawiam się czy czasem cały system dzielenia na dobro i zło nie jest jednym wielkim wirusem, któremu równocześnie zawdzięczamy rozwój cywilizacji i kultury...

Może w kożdym minusie kryje się pozytyw, który warto wydobyć i połączyć z pozytywem, aby nie miał poważnych luk. Takie yin-yang. Nieskończone yin-yang...

Może największym problemem jest uporczywa walka z tym co zaklasyfikowaliśmy jako złe, podczas gdy wystarczyłoby to zaakceptować, rozwinąć, dopełnić. Gdy jakieś dziecko uznamy za złe to stworzymy potwora, a ono po prostu miało cechy które budziły strach...

Czuję, że rozsądnie byłoby przemaglować emocje, bo tam fakt zaklasyfikowania niektórych jako złe rodzi mega problemy...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz